Według przygotowanej przez Niemcy strategii wyjścia z kryzysu strefy euro, najbardziej dotknięte nim kraje południowe nadal muszą ciąć wydatki publiczne, obniżać pensje i ceny, dopóki nie odzyskają konkurencyjności. Przy obecnym tempie zakończenia tego procesu może potrwać 10 lat albo i więcej – według najnowszej analizy banku Goldman Sachs.
Im dłużej to trwa, tym częściej zadawane jest pytanie: Czy jest jakiś punkt zwrotny, w którym Europejczycy po prostu powiedzą „mamy dosyć"?
Oczywiście mieszkańcy kontynentu protestują przeciwko surowym oszczędnościom. Ale mimo kilku gróźb żaden kraj nie wyrzekł się euro. Poparcie dla pozostania w strefie wspólnej waluty nadal jest wysokie, aczkolwiek coraz powszechniejszy jest brak zachwytu Unią Europejską. Ponad 60 proc. Hiszpanów, Greków, Włochów i Francuzów chce utrzymać wspólną walutę, wynika z sondażu przeprowadzonego przed kilku dniami przez Pew Research Center.
Wydaje się, że pesymiści, którzy przewidywali, że Grecja opuści strefę euro już w ubiegłym roku, nie docenili gotowości Europejczyków do trwania w kłopotach przez lata, byle nie ryzykować wyjścia. Ale europejscy oficjele, którzy podkreślają stabilność nastrojów proeuro, mogą w końcu się pomylić.