Od kiedy umowa koalicyjna po raz pierwszy została przedstawiona pod koniec listopada, czołowe stowarzyszenia biznesowe i instytuty ekonomiczne nie szczędzą jej krytycznych uwag. Chodzi przede wszystkim o te zapisy porozumienia, które przewidują wprowadzenie płacy minimalnej w wysokości 8,5 euro za godzinę, obniżenie wieku emerytalnego w niektórych sektorach do 63 lat i całą listę zwiększania wydatków socjalnych. Razem wziąwszy te nowe decyzje, będą one kosztowały niemiecki budżet ponad 20 mld euro rocznie. – Ten program jest przeciwieństwem strukturalnych reform, które przeprowadziliśmy w ostatnich latach – powiedział Thomas Mayer, były główny ekonomista Deutsche Banku, obecnie pracujący w Centrum Studiów Finansowych Uniwersytetu Goethego we Frankfurcie.
Te reformy znane jako Agenda 2010 i wprowadzone przez poprzedni centrolewicowy rząd kanclerz Merkel uelastyczniły niemiecki rynek pracy i zaostrzyły programy socjalne.
Krytycy obecnych planów zwracają uwagę, że propozycje ich finansowania są nierealistyczne i w rezultacie niezbędne będzie podniesienie podatków.