W III kwartale japoński PKB wzrósł o 1 proc. rok do roku, ale w stosunku do poprzedniego kwartału zmalał o 0,2 proc. W II kwartale odnotował taką samą zniżkę, a dwa z rzędu kwartalne spadki PKB to właśnie – w świetle popularnej definicji – recesja.
Nie jest głęboka i najprawdopodobniej okaże się krótka. Już w IV kwartale gospodarka Japonii zapewne urośnie. Ale zjawisko i tak jest niepokojące, biorąc pod uwagę, że od niemal trzech lat tamtejsze władze realizują program od nazwiska premiera Shinzo Abego określany mianem abenomiki, który miał na dobre wyrwać kraj ze stagnacji.
Brakuje trzeciej strzały
Ankietowani przez agencję Bloomberg ekonomiści szacowali, że japońska gospodarka skurczyła się w III kwartale o 0,1 proc. (mediana). Faktyczny odczyt PKB okazał się słabszy, ale jednocześnie japońskie władze statystyczne zrewidowały w górę odczyt za poprzedni kwartał. Początkowo szacowały, że gospodarka zmniejszyła się wówczas o 0,3 proc.
W IV kwartale, jak prognozują ekonomiści, gospodarka Kraju Kwitnącej Wiśni powiększy się o 0,3 proc., a kwartał później nawet o 0,4 proc. Ale to oczekiwane ożywienie może się okazać równie ulotne jak kilka poprzednich. – Bez reform strukturalnych potencjał wzrostu japońskiej gospodarki jest niski, przez co pozostanie ona narażona na szoki i okresowe recesje – powiedział Hiroshi Shiraishi, ekonomista z domu maklerskiego BNP Paribas.
Te reformy to tzw. trzecia strzała abenomiki. Pierwsze dwie to ekspansywna polityka fiskalna i pieniężna. – Te dwie strzały miały jedynie kupić rządowi czas na reformy, ale w tej dziedzinie nie zrobiono żadnego postępu – dodał Shiraishi.