A przecież ten rok Citic Securities zaczął z ambicjami zdystansowania szwajcarskiej UBS Group w rankingu czterech największych firm branży na świecie. Teraz znalazł się w kleszczach policji i nadzoru rynku kapitałowego. Jego szef stracił pracę, a kierownictwo firmy zreorganizowano. Co najmniej dziewięciu czołowych menedżerów objęto dochodzeniem w sprawie insidingu.
Jego kłopoty są w znacznej mierze konsekwencją krachu na chińskich giełdach, w rezultacie którego z tamtejszych parkietów wyparowało 5 bilionów dolarów.
Wcześniej kierownictwo Citic Securities, zachęcone deklaracjami władz, iż chcą one aby chińskie firmy coraz bardziej wzbogacały swoją ofertę o narzędzia stosowane na świecie, szybko wywalczyło pozycję lidera w tej dziedzinie. Za zgodą nadzoru Citic udostępnił inwestorom krótką sprzedaż, kontrakty terminowe na indeksy giełdowe, czy ponadgraniczne swapy. Później reguły gry zmieniły się i oferta ta stała się nielegalna.
- Chińskie regulacje są zmienne i nigdy nie są tak trwałe jak można by oczekiwać po bardziej zaawansowanych gospodarkach - wskazuje Arthur Kroeber z analitycznej firmy Gavekal Dragonomics. Podkreśla, że w chwilach względnego spokoju za zgodą nadzoru na rynku pojawiają się nowe produkty, a kiedy zaczynają się kłopoty i rośnie zmienność władze dochodzą do wniosku, że jest ona czymś złym i ktoś musi ponieść konsekwencje. .
Początkowo śledztwo w Citic koncentrowało się na tym czy firma stwarzała inwestorom zagranicznym możliwość krótkiej sprzedaży akcji klasy A denominowanych w juanach, a w tym samym czasie była zaangażowana w rządowy program wspierania rynku giełdowego, wskazują źródła nieoficjalne.