– Bankowcy z niepokojem obserwują rozwój sytuacji gospodarczej i politycznej w kilku krajach Europy oraz piętrzenie się sporów w ramach UE. Z troską i obawami podchodzą też do przewidywanych konsekwencji brexitu – komentuje Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, dla którego Kantar TNS przeprowadził w sierpniu badanie wśród polskich bankowców.
Ryzyka polityczne
Zdaniem tylko co piątego ankietowanego kryzys w UE w ciągu pięciu lat jest mało prawdopodobny. Pesymiści najczęściej wymieniali procesy dezintegracyjne w UE (33 proc. wskazań) i wojny handlowe (23 proc.) jako główne zagrożenia stabilności gospodarki europejskiej. Do tego wskazują na problemy wewnętrzne poszczególnych krajów (17 proc.), niestabilność finansową strefy euro (10 proc.) i rosnącą konkurencję ze strony gospodarek pozaeuropejskich takich jak amerykańska czy azjatyckie (10 proc.). – Obecnie opinie bankowców wydają się bardziej stanowcze w odniesieniu do możliwości wystąpienia kryzysu i to jest niepokojące. W środowisku bankowym czytamy ten wynik jako składową wielu czynników, które istotnie wpływają na kondycję naszej gospodarki i w konsekwencji polskiej bankowości – mówi Pietraszkiewicz.
– Z ekonomicznego punktu widzenia nie widać przesłanek kryzysu, bo nie ma też ewidentnych nierównowag w krajach UE. Ekonomia nie jest jednak nauką, która przewiduje szoki. A tu spory potencjał mają kwestie polityczne: jak będzie wyglądał faktycznie brexit, czy będzie swexit, jak będzie wyglądał budżet unijny i jaką „wojnę" z Polską, Włochami i Węgrami wywoła, czy faktycznie Włochy utrzymają deficyt poniżej 3 proc. PKB i czy nie zetkną się wcześniej ze ścianą wyższych kosztów obsługi zadłużenia (wyższe stopy globalnie, zakończenie QE przez EBC); nie wspominamy już o wojnach celnych, bo temat jest mocno zgrany – mówi Marcin Mazurek, ekonomista mBanku. Wskazuje, że pomysłów na punkt zapalny jest sporo, zwłaszcza że nasilenie aktywności ruchów narodowych to nie wyjątek, raczej bardziej trwały trend. Dodaje, że jest jeszcze kwestia postrzegania: duża część obywateli państw UE uważa, że gospodarka w zasadzie cały czas funkcjonuje w kryzysie i odpowiedzi takie pojawiają się bez względu na tempo wzrostu.