W ubiegłym roku Polska drugi raz od połowy lat 90. osiągnęła nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących. Te dane, opublikowane w zeszłym tygodniu, można różnie interpretować. Z jednej strony świadczą one o tym, że zmienił się model rozwoju polskiej gospodarki. Z drugiej strony pokazują, że Polska stała się eksporterem kapitału, co część komentatorów uznała za dowód na to, że u nas panuje zły klimat dla inwestycji albo z innych powodów firmy nie widzą tylu okazji inwestycyjnych. Jak pan ocenia tę nadwyżkę?
Moim zdaniem ona pokazuje sukces Polski. Gdy 30 lat temu rozpoczynała się transformacja, nie było zapewne ani jednego eksperta ani w kraju, ani za granicą, który wierzyłby, że tak dobrze nam ona pójdzie. Nadwyżka handlowa (to główna składowa nadwyżki na rachunku obrotów bieżących – red.) oznacza, że polska gospodarka jest superkonkurencyjna. Nadwyżki na rachunku obrotów bieżących mają takie kraje jak Niemcy, Japonia i Chiny. To nie są kraje, w których brakuje pomysłów inwestycyjnych. Polska podąża teraz śladami takich gospodarek jak Japonia, Korea Płd. i Tajwan, które w ostatnich dekadach dogoniły Zachód dzięki eksportowi. Mam nadzieję, że ta eksportowa orientacja polskiej gospodarki będzie się utrzymywała.
Te gospodarki, które mają nadwyżki handlowe, są zwykle wrażliwe na wahania koniunktury na świecie. Dobrze to widać na przykładzie Niemiec, które najmocniej ucierpiały na spowolnieniu w Chinach i na wojnie handlowej. Tymczasem Polska w ub.r. wykazywała dużą odporność na globalne zawirowania. Jak to możliwe?
Nadwyżka Niemiec w proporcji do PKB jest ośmiokrotnie większa niż u nas. Daleko nam więc jeszcze do niemieckiego uzależnienia od koniunktury na świecie. Warto też zwrócić uwagę na to, że w Polsce saldo handlowe Polski poprawiało się pomimo tego, że światowa gospodarka rozwijała się najwolniej od dekady. Stało się tak dzięki temu, że mamy bardzo zdywersyfikowany eksport. Nie jesteśmy Słowacją czy Czechami, które stoją głównie przemysłem motoryzacyjnym, ale nawet na tle takich państw jak Korea Płd. i Japonia wypadamy pod względem zróżnicowania eksportu bardzo dobrze. Nie jesteśmy też zorientowani na jeden tylko rynek zbytu. To pozwala nam lepiej niż innym radzić sobie ze zmianami w koniunkturze na świecie. To nie oznacza oczywiście, że nie ma już czego poprawić. W naszym interesie leży, aby eksportować jak najwięcej wysokomarżowych towarów i usług zamiast podzespołów. Potrzeba nam więcej Wiedźminów.