Jakie są najpilniejsze wyzwania, jeżeli chodzi o branżę oponiarską?
Przede wszystkim musimy się przyzwyczaić do zmienności. Dzieją się wokół nas rzeczy, na które nie mamy wpływu, wystarczy spojrzeć na serię zdarzeń z ostatnich lat – pandemia, problemy z łańcuchami dostaw, ograniczenia w dostępie do niektórych usług, wzrost cen surowców i energii. Pamiętajmy, że droższa ropa to droższa produkcja takich surowców jak kauczuk syntetyczny czy sadza. Trwa wojna w Ukrainie, która pozostaje ryzykiem. Nadzieję daje uspokojenie inflacji i poprawa nastrojów konsumenckich. No i fakt, że Goodyear istnieje już 125 lat, a fabryka opon w Dębicy świętuje w tym roku 85-lecie. Na przestrzeni lat nauczyliśmy się radzić sobie z wyzwaniami.
Widzi pan poprawę względem tego, co było dwa lata temu, kiedy kryzys był w pełni?
Rynek opon osobowych w Polsce po czterech miesiącach tego roku jest na lekkim plusie. Przyczyniły się do tego spadająca inflacja oraz konsumenci nieco lepiej nastawieni do zakupów. Oczywiście potrzeba czasu, aby powrócić do poziomu sprzedaży sprzed pandemii, niemniej wzrostowy trend bez wątpienia jest do utrzymania. Bieżące wyzwanie dla europejskich producentów ogumienia, w tym również dla nas, to import opon z Azji. Nie da się ukryć, że odczuwamy presję z tamtej części świata.
Rozumiem, że mówimy głównie o walce cenowej. Czy tania opona z Azji może być porównywana z europejskimi odpowiednikami?
Jeżeli popatrzymy na różnice cenowe, to azjatycki produkt w odniesieniu do opon budżetowych producentów z Europy jest znacząco tańszy. Pamiętajmy, że jest to ogumienie sprzedawane w segmencie, w którym klient jest wrażliwy cenowo. Czasami różnica kilku złotych na oponie może przesądzić, że kupi chiński produkt, nie zdając sobie sprawy, że jakość tych produktów bywa problematyczna. Najlepszym dowodem na to jest test opon zimowych i całorocznych przeprowadzony przez Polski Związek Przemysłu Oponiarskiego oraz Politechnikę Rzeszowską. Zimowa opona spoza Europy w porównaniu z budżetową oponą od renomowanego producenta miała gorszy wynik hamowania aż o 10 metrów. Warto więc zadać sobie pytanie, czy za różnicę 10 złotych warto ryzykować opóźnione hamowanie o tak znaczący dystans? To ponad dwie długości samochodu! Grozi sytuacją, w której kierowca zaparkuje komuś w bagażniku albo zmiecie kogoś z przejścia dla pieszych.
Jak więc radzicie sobie z rosnącą konkurencją z Azji?
Trzeba się po prostu przyzwyczaić do konkurowania z nią. I mamy na to swoją receptę. Nie zamierzamy konkurować ceną. Mamy przewagę jakościową, a więc także przewagę w stosunku jakości do ceny. Koncern Goodyear jest obecny w każdym segmencie rynku. Mamy oponę bardzo zaawansowaną technologicznie dla wymagającego klienta pod marką premium, jaką jest Goodyear. Dla poszukujących wysokiej jakości w rozsądnej cenie, proponujemy Dunlopa, a portfolio marek zamykają Dębica, Fulda czy Sava, które są idealnym wyborem dla kogoś, kto ma ograniczony budżet, ale chce mieć renomowaną oponę produkowaną w Europie i sprawdzoną przez miliony kierowców. Myślę, że na ten moment producentom z Azji brakuje jeszcze zbudowanej świadomości „dobrej marki”. Może za jakiś czas wyłonią się producenci, którzy awansują w percepcji klientów, ale na razie jest to ich największa słabość.
Czy można liczyć na dodatnie wyniki sprzedaży względem ostatnich lat?
Inwestujemy w rozwój segmentu od 19 cali wzwyż, który obejmuje również opony do SUV-ów. Spodziewamy się, że ten sektor będzie rósł w tempie około 5,5 proc. rocznie. Warto podkreślić, że rośnie segment opon całorocznych, mimo że w Polsce nadal lubimy sezonowość. Widzimy to w wynikach sprzedaży. Ten trend utrzymuje się, choć nie mamy centralnych regulacji w tym zakresie. Z naszej wiedzy wynika, że ok. 70 proc. klientów zmienia opony z zimowych na letnie i z powrotem.