Tu zbiera się nadzwyczajne walne zgromadzenie, które – podobnie jak wstępne, w stolicy Polski – będzie miejscem dyskusji akcjonariuszy nad planem wycofania spółki z GPW.
Choć nie zapadną na nim uchwały, to zaraz po nim GCH chce ogłosić wezwanie na akcje własne.
Otwarte fundusze emerytalne walczą, aby przy tej procedurze zastosowane zostało polskie prawo i na NWZ wysyłają wspólnie przedstawiciela. Przepisy holenderskie wiążą im ręce. Zgodnie z nimi o wycofaniu Global City zdecydować można zwykłą większością głosów, a tę posiadają założyciele. To odbiera OFE możliwość negocjacji ceny w wezwaniu, jakie Global City musi ogłosić, by opuścić rynek. Spółka proponuje około 40 zł. OFE uważają, że to za mało.
Kluczowe w sprawie jest stanowisko zarządu warszawskiej giełdy. GCH, aby opuścić GPW, potrzebuje jego zgody. Spółka jeszcze o nią nie wystąpiła, ale zarząd GPW w komunikacie (nie pada w nim nazwa spółki) odniósł się do „dyskusji dotyczącej zasad wycofywania z obrotu giełdowego akcji spółek zagranicznych (...)". „Zarząd giełdy wyraża przekonanie, że proces ten powinien przebiegać z poszanowaniem wzajemnych interesów uczestników rynku, na zasadach analogicznych, jak określone w odpowiednich przepisach art. 91 ustawy o ofercie publicznej" – głosi komunikat. Przytoczony przepis dotyczy zniesienia dematerializacji akcji, na którą potrzeba zgody 4/5 głosów walnego zgromadzenia w obecności akcjonariuszy reprezentujących przynajmniej połowę kapitału. Fundusze są zadowolone. Uważają, że jeśli sprawy nie potoczą się po ich myśli, to komunikat zarządu GPW pozwoli dochodzić praw przed holenderskim sądem.
– Jesteśmy na końcowym etapie przygotowywania dokumentów i odniesiemy się w nich do kwestii podniesionych w komunikacie giełdy, a więc wcześniejszy komentarz byłby tutaj niewłaściwy – odpowiedział nam Mark Segall, przewodniczący rady dyrektorów Global City.