Za nami siedem miesięcy z rzędu spadków głównych indeksów GPW. Czy negatywne informacje są już w cenach polskich akcji?
Patrząc na skalę przeceny krajowych indeksów i czas jej trwania, można zakładać, że większość potencjalnych ryzyk już została uwzględniona w wycenach akcji. Rynek jest mocno wyprzedany, a poziom zniechęcenia wśród inwestorów skrajnie wysoki. To z reguły stwarza podstawę do odbicia w krótkim terminie. Dlatego zakładam, że początek roku może przynieść odreagowanie indeksów. Styczeń, gdy duże instytucje aktualizują swoje strategie, może być doskonałą zachętą dla zagranicznych graczy szukających łatwych i szybkich zysków. Stąd taki gorący pieniądz może się niebawem u nas pojawić, co w rezultacie może pociągnąć w górę nasze indeksy nawet o jakieś 15–20 proc. Należy jednak pamiętać, że ostatnie wydarzenia na scenie politycznej sprawiły, że przeszliśmy dla inwestorów zagranicznych do koszyka krajów „problematycznych", co sprawia, że kapitał bardziej fundamentalny może unikać naszego rynku.
Największym ciężarem dla rynku są banki, które nie mają ostatnio dobrej prasy wśród inwestorów. Kilkudziesięcioprocentowe spadki nie ominęły żadnej z instytucji notowanej na GPW. Czy obawy rynku dotyczące tego sektora nie są zbyt przesadzone?
W przypadku tego sektora rynek już przełknął podatek bankowy czy przejściowy spadek zysków w związku z obciążeniami na BFG. Problem w tym, że nie są to jedyne wyzwania, z jakimi będzie musiał się zmierzyć sektor bankowy/krajowe instytucje. O ile sam podatek bankowy jest już w cenach, rynek nie do końca może sobie zdawać jeszcze sprawę ze wszystkich negatywnych skutków jego wprowadzenia. Chodzi tutaj o ograniczenie akcji kredytowej w bankach, co w długim terminie negatywnie odbije się na ich dochodach. Częściowo zapewne zarządy zrekompensują sobie ten spadek podwyżką marż.
Co więcej rynek nie wycenił jeszcze potencjalnej zniżki stóp procentowych w przyszłym roku, co jest scenariuszem prawdopodobnym, biorąc pod uwagę zmiany w składzie nowej RPP. Jest zbyt wiele niewiadomych dotyczących przyszłości tego sektora, by zakładać, że najgorsze mamy już za sobą.