Użytkownik CIE znajdzie w niej informacje o swoich oszczędnościach w państwowych systemach, czyli ZUS i KRUS. Do tego także o kwotach, które zgromadził w pracowniczych systemach prywatnych, a więc w PPK i PPE, a także w prywatnych systemach indywidualnych, czyli w IKE, IKZE oraz OFE. W jednym miejscu będzie miał dostęp do informacji o aktualnych saldach i historii operacji na wszystkich tych kontach. Sprawdzi, ile kapitału zebrał na czas emerytury.

Będzie tu mógł dokonać aktualizacji danych osobowych czy zmienić beneficjentów swoich oszczędności. Autorzy projektu z Ministerstwa Cyfryzacji i Polskiego Funduszu Rozwoju już wcześniej obiecywali, że w CIE znajdą się też kalkulatory, które pozwolą obliczyć, jakie świadczenie będzie mu się należało po zakończeniu pracy. Będzie przy tym mógł policzyć także, jaka będzie jego emerytura, gdy już teraz przestanie na nią odkładać, albo jak się ona zmieni, gdy będzie pracował i wpłacał składki już po osiągnięciu wieku emerytalnego. Można tu też będzie sprawdzić, ile trzeba odkładać, żeby otrzymać założoną kwotę na emeryturze.

Twórcy CIE obiecują pełne bezpieczeństwo danych. Liczą, że dzięki niej będziemy bardziej świadomi tego, co czeka nas na emeryturze. I że w efekcie wiele osób będzie chciało dodatkowo pracować dłużej, by otrzymywać wyższe świadczenie. CIE ma ruszyć w przyszłym roku. Jej budowa i utrzymanie ma w ciągu najbliższych dziesięciu lat kosztować budżet państwa 215 mln zł.

– O ile sama idea CIE jest interesująca, o tyle w obecnym momencie nie jest to priorytet – ocenia Oskar Sobolewski, ekspert Instytutu Emerytalnego. – Rząd powinien szukać pomysłów do tego, żeby Polacy i Polki dodatkowo budowali swój kapitał w ramach II i III filara emerytalnego. Z punktu widzenia systemu emerytalnego więcej osób w ogóle nie posiada żadnej z form, takich jak PPK, IKE lub IKZE, niż nie wie, gdzie środki się znajdują. Warto więc przede wszystkim edukować, a nie tworzyć kolejne bazy danych – dodaje.