Przeanalizowaliśmy sprawozdania 27 firm z GPW. Dług netto liczyliśmy jako sumę zobowiązań z tytułu oprocentowanych kredytów i pożyczek, obligacji oraz leasingu finansowego pomniejszoną o środki pieniężne i ich ekwiwalenty. Z zestawienia wykluczyliśmy firmy, które w 2011 r. miały ujemny wynik EBITDA (ABM?Solid, Erbud, Intakus, Mostostal Płock i Mostostal?Warszawa). W tabeli obok prezentujemy dziesięć spółek o najwyższym wskaźniku. Jaki poziom należy traktować jako bezpieczny?
– Można uznać, że dług netto/EBITDA nie powinien przekraczać poziomu 3–3,5. Problemem jest jednak to, że raportowany wynik operacyjny powiększony o amortyzację niekoniecznie odzwierciedla rzeczywisty obraz sytuacji finansowej spółki – mówi Adrian Kyrcz z DM?BZ WBK.
– Realizacja długoterminowych kontraktów pozwala bowiem na czasowe rozpoznawanie marży na poziomie odbiegającym od rzeczywistej. Inwestorzy analizujący wskaźnik dług netto/EBITDA powinni brać zatem poprawkę na to, że sam wskaźnik może być mylący – dodaje.
Także Piotr Nawrocki z Wood & Company podkreśla, że do obliczeń brany powinien być wynik EBITDA oczyszczony z wpływu zdarzeń jednorazowych. – W spółkach budowlanych bardzo często mamy ponadto do czynienia z zaburzeniami długu netto, gdyż punktowy obraz bilansu na 31 grudnia nie odwzorowuje dokładnie tego, co się dzieje w firmie na przestrzeni roku. Często w styczniu następuje szybki spadek stanu gotówki związany z płatnościami na rzecz podwykonawców – podkreśla. Jego zdaniem dług netto/EBITDA zbliżony do trzech powinien być alarmujący. – Wartość wskaźnika w przedziale 1–1,5 stanowi natomiast zdrowe zadłużenie, które jest w pełni obsługiwalne. W dzisiejszych czasach najlepiej jest jednak mieć jak najniższy dług – mówi.
W gronie dziesięciu spółek umieszczonych w tabeli w ciągu roku wzrósł wskaźnik sześciu z nich. W dwóch wypadkach zmiany nie dało się policzyć (w 2010 r. Energomontaż-Południe miał ujemny wynik EBITDA, a Trakcja nie miała długu netto).