– O konkretnych kwotach na dywidendę będziemy mówić dopiero po podsumowaniu pierwszego kwartału, co nastąpi 15 maja – zastrzega Andrzej Szczepek, prezes Wieltonu.

W 2011 roku spółka zarobiła na czysto 11,01 mln zł wobec straty 8,8 mln zł w 2010 r. Jej przychody wzrosły natomiast z 261,8 mln zł do 496,1 mln zł.

Pierwszy kwartał tego roku też był rekordowy pod względem wolumenu sprzedaży. Spółka znalazła nabywców na 1734 pojazdy, co oznacza 30-proc. wzrost wobec analogicznego okresu 2011 r. W samym marcu udało się też pozyskać około 1 tys. nowych zleceń na kolejne okresy i wyprodukować rekordową liczbę sprzętu – 706 sztuk. – To oznacza, że na pewno zakończymy pierwszy kwartał na plusie – mówi Szczepek. Po pierwszych trzech miesiącach 2011 r. miała prawie 1 mln zł straty.

Zarząd Wieltonu cały czas rozważa, czy zmieniać tegoroczne prognozy, które zakładają do 550 mln zł obrotów i 20 mln zł zysku netto. – Nasze szacunki były bardzo mocno osadzone w realiach. Na pewno więc nie będziemy korygować w dół – zaznacza Szczepek. Czy spółka zdecyduje się na ich podniesienie? – Planując tegoroczny budżet, braliśmy pod uwagę, że pierwsze półrocze będzie bardzo dobre, ale drugie nieco słabsze, głównie ze względu na otoczenie makroekonomiczne. Słuchamy jednak, co mówią gracze zachodni, którzy prognozują, że nic niepokojącego się nie zdarzy w drugiej połowie roku. My jesteśmy ostrożnymi optymistami, ale przed ewentualną decyzją o podniesieniu prognoz najpierw chcemy podliczyć wszystko – zastrzega Szczepek.

Dodaje, że w Polsce zauważa już pierwsze symptomy spowolnienia gospodarczego. Jest jednak pewny, że sprzedaż Wieltonu nie jest zagrożona, bo napędza ją eksport, głównie na rynki wschodnie: rosyjski i ukraiński. W tym roku producent chce powołać spółkę zależną na Białorusi.