W czerwcu klienci wnioskowali o kredyty mieszkaniowe o wartości o 56 proc. wyższej niż rok temu – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej udostępnionych „Parkietowi".
To duży wzrost, choć już nie tak wielki jak maju i kwietniu, gdy sięgnął aż ponad 90 proc., czemu sprzyjała niska baza (efekt wpływu pandemii z wiosny 2020 r.). O sile popytu w czerwcu świadczy nadal wysoka liczba klientów wnioskujących o kredyt – było ich 47,74 tys., czyli podobnie jak w maju i o jedną trzecią więcej niż rok temu. I choć to mniej niż w rekordowym marcu (56,1 tys. wniosków, efekt odroczonego popytu), to i tak dużo więcej niż średnio w przedpandemicznym 2019 r. (36,7 tys. miesięcznie), który był najlepszym od dekady pod względem sprzedaży hipotek. Pozytywnie na indeks popytu wpłynęła też rosnąca i rekordowa wartość wnioskowanego kredytu – w czerwcu było to 326,7 tys. zł, o 18 proc. więcej niż rok temu. Jeszcze w 2019 r. było to średnio 276 tys. zł.
– Warto pamiętać, że w czerwcu 2020 r. mieliśmy nadal do czynienia z niepewnością co do przebiegu i skutków pandemii. Banki zwiększyły wówczas wymagania wobec wysokości wkładu własnego, co bezpośrednio wpłynęło na spadek wartości wnioskowanego kredytu – mówi prof. Waldemar Rogowski, główny analityk BIK.
Średnia kwota wnioskowanego kredytu tylko od początku tego roku urosła o ponad 20 tys. zł, czyli o blisko 7 proc. – Wzrost średniej kwoty odzwierciedla obecną sytuację na rynku mieszkaniowym, czyli rosnące średnie ceny mieszkań i zakup większych nieruchomości. Ponadto coraz więcej lokali nie jest kupowanych na własne potrzeby mieszkaniowe, lecz w celach inwestycyjnych – dodaje. Zarówno w celach spekulacyjnych (oczekiwanie wzrostu wartości nieruchomości) czy na wynajem (otrzymywanie stałych wpływów z najmu), jak i w celu ochrony wartości oszczędności przed inflacją.