W piątek poznaliśmy dane o inflacji za grudzień, które znów okazały się wyższe niż spodziewała się większość analityków. Rentowności dziesięcioletnich obligacji skarbowych rosły do około 4 proc., a pięcioletnich do ponad 4 proc. Z jednej strony obligacje skarbowe stają się coraz atrakcyjniejsze, ale z drugiej część inwestorów nie jest gotowa na taką zmianę. W portfelu na styczeń jednak zdecydowaliście się mocniej wejść w skarbówki?
W poprzednim roku obligacje skarbowe pokazały ciemną stronę. Były to walory kupowane często jako najbezpieczniejsze, stanowiąc trzon konserwatywnych portfeli. Obligacje miały za zadanie przede wszystkim chronić kapitał. Tak się jednak nie stało, stąd spadki z ostatnich miesięcy będą szokiem dla wielu uczestników funduszy. My, jako zarządzający portfelami, patrzymy na te papiery w szerszym horyzoncie. W ostatnich 12 miesiącach indeksy polskich obligacji zniżkowały w okolicach 8–10 proc. Średnia krocząca wyników za trzy lata jest w okolicach zera. Dzisiejsza rentowność w okolicach 4 proc. jest więc już niezłą poduszką amortyzującą zmienność na rynku długu, która oczywiście może się jeszcze utrzymywać. Inwestycja w obligacje dziś w dłuższym terminie daje już bardzo ciekawe perspektywy zysków. W krótkim terminie zachowanie rynku długu na pewno było dla rynku ogromnym zaskoczeniem, a umorzenia w funduszach dłużnych, jakie obserwujemy, są wyrazem tego, jak tego rodzaju aktywa były postrzegane przez klientów. Wydaje się, że w dłuższej kilkuletniej perspektywie inwestor, podobnie jak przez wiele wcześniejszych lat, może liczyć na powrót do dobrych wyników z inwestycji w krajowe obligacje. Ostatni rok to incydent w cyklu, ale pokazuje, jaka zmienność może się pojawić nawet na teoretycznie bezpiecznych aktywach.
Szczyt popularności funduszy dłużnych był niemal dokładnie rok temu, tymczasem część z nich przyniosła nawet dwucyfrowe straty. Rozmowy z klientami na temat obligacji muszą być więc trudne.
To jest stały problem naszego rynku. Po dobrym okresie danej grupy aktywów zaczyna tam płynąć masowo kapitał. Polscy inwestorzy kupują fundusze, sugerując się historycznymi wynikami. Z kolei odpływy pojawiają się właśnie po trudnym okresie, a powinno być na odwrót. My stawiamy na zdywersyfikowane podejście. Nawet w konserwatywnych portfelach obligacje polskie stanowiły jedynie część alokacji. Na marginesie – część portfeli dłużnych ma jednak mniejsze ryzyko (duration), niż wspomnieliśmy, i straty ograniczają się np. do 2,5 proc.
W naszym portfelu funduszy zdecydowaliśmy się teraz zwiększyć zaangażowanie w polskie obligacje. Dotąd nie było ich dużo. W poprzednim miesiącu doważaliśmy obligacje korporacyjne oparte na zmiennej stopie procentowej. Teraz zdecydowaliśmy się na fundusz obligacji stałokuponowych, który ma wysokie ryzyko stopy procentowej. Jeśli portfel inwestycyjny składa się i z akcji, i z obligacji, to zeszłoroczne straty z długu zostały zamortyzowane bardzo dobrymi wynikami akcji. Oczywiście najbardziej konserwatywni klienci, którzy nie akceptowali jakiegokolwiek ryzyka akcyjnego, mają za sobą rok sporo na minusie. Rozmowy więc są trudne. W ramach naszych usługach doradztwa nie widzimy jednak dużych odpływów z portfeli obligacji. Raczej zmieniamy wagi w ramach poszczególnych rodzajów papierów dłużnych, ale nie umarzamy wprost.