Rynek amerykański po raz kolejny udowodnił, że nie jest skory do zakończenia hossy. S&P 500 i Nasdaq zdołały nie dość, że odrobić całość strat z kwietniowego załamania, to jeszcze ustanowiły nowe rekordy. Po drugie, ostatni sezon wyników spółek amerykańskich, zwłaszcza technologicznych, pokazał, że mogą one nadal być liderami wzrostów, a trendy związane z implementacją rozwiązań AI są kontynuowane. Ale, trzeba też zaznaczyć, że w tym roku rynek amerykański nie jest liderem wzrostów. Zaskakująco dobrze poradziły sobie indeksy europejskie, które korzystają na przepływie środków z USA do Europy. Wynika to z różnych względów związanych zarówno z polityką Trumpa, poziomem wycen, jak i krótkoterminowymi perspektywami wzrostu (w Europie przyspieszy, w USA zwolni).
Taka sytuacja, w połączeniu z osłabiającym się dolarem, silnym wzrostem PKB, umiarkowanymi wycenami przełożyła się na rewelacyjne zachowanie krajowych akcji. Polski rynek jest jednym z najlepszych w tym roku, zwłaszcza w ujęciu dolarowym. Zadowoleni powinni być także inwestorzy od obligacji, ale głównie ci posiadający dług krótkoterminowy i o zmiennej stopie procentowej.
W odniesieniu do obligacji długoterminowych rentowności są atrakcyjne, ale zmiany cen mniejsze niż oczekiwano na początku roku. Rentowność 10-letnich obligacji niemieckich wzrosła, amerykańskich tylko lekko spadła. Większy ruch (chyba poniżej oczekiwań) widać było na krajowych dziesięciolatkach.