Mimo wstrząsów po drodze to było bardzo dobre półrocze dla inwestorów

O obliczu I półrocza na rynkach w dużym stopniu zdecydował dolar - jego konsekwentne osłabienie, przypominające początek poprzedniej kadencji Trumpa, popchnęło w górę rynki wschodzące, na czym skorzystały też polskie akcje. Nasz Portfel edukacyjny notował półrocze najlepsze od... 2009 r.

Publikacja: 04.07.2025 06:00

Mimo wstrząsów po drodze to było bardzo dobre półrocze dla inwestorów

Foto: Adobe Stock

Pół roku deprecjacji dolara, pół roku hossy na rynkach wschodzących

Foto: materiały prasowe

Mimo że wiele tradycyjnych zależności na rynkach uległo osłabieniu w ostatnich burzliwych latach (szczególnie od czasu pandemii), to jednak przynajmniej ta jedna reguła pozostała w mocy - słabszy dolar to dobra wiadomość dla rynków wschodzących. Przez całe I półrocze, miesiąc po miesiącu, amerykańska waluta ulegała deprecjacji, bez względu na to, czy pod uwagę weźmiemy tzw. indeks dolarowy, czy też notowania względem złotego. W myśl wspomnianej koncepcji nie jest przypadkiem, że owej deprecjacji towarzyszyła równie konsekwentna hossa na rynkach wschodzących. Indeks MSCI Emerging Markets urósł w każdym z ostatnich sześciu miesięcy bez wyjątku. To samo dotyczy również polskich akcji, przy czym seria nieprzerwanej zwyżki WIG-u to aż 7 miesięcy. I okazuje się, że ta seria była... rekordowo długa (tak długiej nie było nawet w czasach wielkiej hossy zakończonej w 2007 r.). Oczywiście ta reguła w którymś momencie może zacząć działać w odwrotnym kierunku (wystarczy spojrzeć na to, co działo się na przestrzeni IV kwartału 2024 r., kiedy akcje dostały zadyszki), więc warto pomyśleć o dywersyfikacji portfela tak, by znalazły się w nim też składniki niewrażliwe na ewentualne odbicie notowań dolara.

Cały czas powtórka z Trump 1.0?

Foto: materiały prasowe

W analizie na początku tego roku pokazaliśmy, co działo się z dolarem i akcjami w pierwszym roku poprzedniej kadencji prezydenta Trumpa (2017). Główny wniosek na podstawie tej analogii był wtedy taki, że dolar powinien się osłabiać - co okazało się faktycznie trafnym założeniem. Gdyby nadal w bardzo dosłowny sposób trzymać się tego porównania, to można by dojść do konkluzji, że kurs dolara powinien zejść z obecnych ok. 3,60 w okolicę 3,30 - i dopiero tam mogłoby się ukształtować twarde dno, z którego dolar zacząłby się umacniać w przyszłym roku. Pozostawiając już na boku tę analogię, warto dodać, że źródłem obecnej deprecjacji dolara jest - obok innych czynników - rynkowa wiara w to, że podczas gdy w strefie euro cykl obniżek stóp procentowych jest już na ukończeniu, amerykański Fed powinien z czasem zacząć nadrabiać zaległości w cięciach stóp. Można więc domniemywać, że kiedy już takie obniżki stałyby się faktem, otworzyłaby się przestrzeń do ruchu dolara w przeciwnym kierunku. Nasza analiza w oparciu o tzw. realny kurs walutowy (uwzględniający różnice w inflacji) sygnalizuje, że dolar do złotego jest umiarkowanie tani, ale potrafił być historycznie jeszcze dużo mocniej niedowartościowany.

Obligacje cały czas z solidnymi stopami zwrotu

Foto: materiały prasowe

Chociaż stopy zwrotu z krajowych obligacji były w ostatnim czasie oczywiście w cieniu imponujących osiągnięć rodzimych akcji, to jednak pozostały solidne. Indeks obligacji zmiennoprocentowych (BWZ) wypracował w I półroczu przyzwoite 2,8 proc. zysku, zaś indeks obligacji stałoprocentowych (TBSP) urósł o prawie 5 proc. Przyszłe osiągnięcia tej klasy aktywów zależą przede wszystkim od poczynań Rady Polityki Pieniężnej. Im dłużej stopy procentowe będą utrzymywane bez zmian na relatywnie wysokim poziomie, tym lepiej przede wszystkim dla obligacji zmiennoprocentowych (bo ich kupony dostosowują się do stóp, a konkretnie wskaźnika WIBOR). Z kolei perspektywa wznowienia/przyspieszenia obniżek stóp (która ostatnio raczej oddaliła się wraz z wygraną kandydata opozycji w wyborach prezydenckich) byłaby paliwem do przyspieszenia zwyżki notowań instrumentów stałoprocentowych (bo spadek ich rentowności w oczekiwaniu na cięcia stóp przełożyłby się na wzrost kursów na rynku wtórnym). W naszym Portfelu edukacyjnym, o którym mowa będzie w dalszej części, oba rodzaje obligacji mają swoją stałą pozycję. Dodajmy, że rynek obligacji to również (niemające oficjalnego indeksu) instrumenty korporacyjne.

Portfel edukacyjny z półrocznym wynikiem najlepszym od 2009 r.

Foto: materiały prasowe

Przede wszystkim za sprawą fenomenalnych stóp zwrotu z polskich akcji nasz Portfel edukacyjny wypracował w I półroczu 13,3 proc. teoretycznego zysku - to rezultat najlepszy od 2009 roku. Przypomnijmy, że w jego koszyku po 15 proc. udziału mają indeksy polskich średnich i małych spółek (te wypracowały w I półroczu odpowiednio 32,9 i 24,5 proc. całkowitej stopy zwrotu). Oczywiście, w okresie hossy lepiej byłoby, żeby portfel składał się wyłącznie z pozycji w akcjach (w naszym koszyku są jeszcze akcje amerykańskie, z 10-proc. wagą), ale pamiętajmy, że koniunktura na rynkach potrafi zmieniać się w sposób trudny do przewidzenia. Z tego względu, w skład portfela wchodzą też aktywa o braku korelacji z akcjami, czyli złoto (30 proc. udziału) oraz wspomniane wcześniej obligacje (30 proc.). Ciekawe, że w I półroczu wszystkie, bez wyjątku, składniki koszyka zapracowały solidarnie na dodatnią stopę zwrotu. Ogółem, ostatnie półrocze było już szóstym kolejnym z wynikiem na plusie. Z jednej strony, po takiej serii rośnie prawdopodobieństwo jakiejś przejściowej „wpadki”, ale z drugiej, nie powinno to zniechęcać do inwestowania - przecież najdłuższa seria obejmowała aż... 12 półrocznych wyników

Inwestycje
Hossa przetrwa, ale zwyżki na GPW wyhamują
Inwestycje
Kamil Gemra, SGH: Czy powróci wielka zmienność rynków?
Inwestycje
Piotr Kaźmierkiewicz, BM Pekao: WIG może powalczyć o 110 tys. pkt
Inwestycje
Tomasz Gessner, Tavex: złoto czeka ze wzrostami na jesień
Inwestycje
Wdrożenie KSeF w praktyce
Inwestycje
Krajowy System e-Faktur: Przewodnik po nadchodzących zmianach