Paweł Wielgus, Bioceltix: W Polsce powstaje bardzo mało startupów biotechnologicznych

Z racji na sytuację geopolityczną wielu inwestorów zagranicznych będzie bało się inwestować w Polsce. Może to oznaczać jakieś trudności dla polskich firm technologicznych – mówi Paweł Wielgus, dr biotechnologii, członek zarządu spółki Bioceltix oraz inwestor Venture Capital, gość programu Andrzeja Steca.

Publikacja: 24.10.2022 19:23

Gościem Andrzeja Steca w poniedziałkowym programie w Parkiet TV był dr Paweł Wielgus, członek zarząd

Gościem Andrzeja Steca w poniedziałkowym programie w Parkiet TV był dr Paweł Wielgus, członek zarządu firmy Bioceltix. Fot. mat. prasowe

Foto: Parkiet TV

Mamy gorącą jesień na rynkach finansowych, panuje wysoka niepewność. Ma to wpływ na finansowanie start-upów?

Pieniędzy szuka się trudno. Start-upy technologiczne mocno ucierpiały na wycenach. Widać to dobrze po amerykańskim indeksie Nasdaq, który przez ostatni rok został przeceniony dwa razy mocniej niż indeks szerokiego rynku.

Inwestorzy coraz bardziej zaczynają się zastanawiać, czy warto wciąż podążać starymi utartymi ścieżkami i inwestować w spółki wzrostowe (tzw. growth), czy może zacząć pochylać się nad spółkami wartościowymi (tzw. value).

I chyba przechodzą z sektora growth na value?

Myślę, że powoli tak. Zaczynają pojawiać się ciekawe inicjatywy, które niekoniecznie od razu muszą być spółkami globalnymi. Gigantyczne spółki z segmentu growth na poziomie cashflow nie zbliżyły się do gigantycznych budżetów, które zaabsorbowały od inwestorów. To podaje w wątpliwość sens takich inwestycji. Może lepiej, żeby te biznesy były mniejsze, ale szybciej rentowne i generujące wolne przepływy pieniężne do właścicieli. Te trendy będą się utrzymywały, bo nowe pokolenia zarówno inwestorów, jak i konsumentów dochodzą do głosu.

Inwestorzy teraz trzy razy liczą, zanim wydadzą pieniądze? Za chwilę mogą zamrozić wydatkowanie pieniędzy ze względu na olbrzymią niepewność?

Raczej nie zamrożą, pieniędzy wciąż jest dość dużo, jeśli chodzi o inwestycje w spółki technologiczne. Te pieniądze zaczynają się jednak agregować w większych ośrodkach inwestycyjnych. Będziemy mieli mniejszą liczbę funduszy venture capital, ale będą one za to wyraźnie większe niż do tej pory. Pieniędzy do dużych start-upów obecnie wpływa troszeczkę mniej i rundy finansowania są mniejsze. Wiele spółek robi rundy inwestycyjne przy wycenach poniżej poprzednich. Czy to zły sygnał? Niekoniecznie. Może to pozwoli na urealnienie wycen, wyczyszczenie i odświeżenie rynku. Nie obawiałbym się jednak całkowitego zamrożenia inwestycji tego typu.

Choć z racji na sytuację geopolityczną wielu inwestorów zagranicznych będzie bało się inwestować w Polsce. Może to oznaczać jakieś trudności dla polskich firm technologicznych.

Jak polski sektor biotechnologiczny prezentuje się na tle rynków międzynarodowych?

Musimy się zastanowić, co i z czym porównujemy. Główny indeks biotechnologiczny na Nasdaq gromadzi ponad 350 spółek. Na GPW wszystkie firmy biotechnologiczne są w indeksie WIG-tech ze spółkami informatycznymi i gamingowymi. Jest ich stosunkowo niewiele. Porównując – proporcjonalnie – obie gospodarki, mamy słabo reprezentowaną branżę biotechnologiczną. Powinno być u nas trzy–cztery razy więcej takich spółek.

Każda z tych spółek ma średnio dwa projekty badawczo-rozwojowe. Nasza branża na rok, dwa kolejne lata ma potencjał na może pięć–dziesięć umów partneringowych z globalnymi potentatami. W USA tyle mają w miesiąc.

Z czego ta różnica się bierze?

Także z fundamentów. Na całym świecie biotechnologia bierze się z nauki. Dawcą pomysłów, idei, technologii, start-upów i spółek jest środowisko naukowe. Niewielka liczba dobrych publikacji naukowych w dobrych czasopismach naukowych pochodzi z polskiego środowiska. Dopóki to się nie zmieni i nie zaczniemy finansować biotechnologii na poziomie światowym, to trudno będzie stworzyć prawdziwy mocny sektor. Mamy przyjętą strategię rozwoju branży na poziomie rządowym na najbliższe dziesięć lat. Chodzi o ponad 2 mld zł na biotechnologię. To mniej niż suma grantów od niemieckiego rządu, jakie otrzymała w ostatnich latach jedna z tamtejszych firm. Różnice są więc bardzo duże.

Nie spodziewajmy się, że będziemy mieli od razu rewolucję w branży. W Polsce powstaje bowiem bardzo mało start-upów biotechnologicznych. To są trudne projekty dla cierpliwych, długoterminowych inwestorów. Na Zachodzie takie start-upy są w stanie zebrać przy pierwszej rundzie nawet kilkadziesiąt milionów dolarów. Pozwala to szybko dochodzić do kolejnych kamieni milowych. My nie mamy takich możliwości finansowania, brakuje nam przedszkola biotechnologicznego, co w efekcie rzutuje na całą branżę.

Kilka lat temu PFR rozpoczął wielkie finansowanie start-upów. Zmieniło to sytuację na rynku?

Tak. Bardzo mocno zmieniło, mogliśmy zacząć napędzać rynek. Wtedy sam stawiałem pierwsze kroki na rynku venture. Teraz funduszy mamy znacznie więcej, dysponują one coraz większymi budżetami. Są krajowe fundusze na poziomie setek milionów złotych. Rundy inwestycyjne są coraz większe. Polskie fundusze inwestują za granicą, zapraszają fundusze zagraniczne, żeby inwestowały w Polsce w polskie spółki. Powoli stajemy się elementem ekosystemu start-upowego, dołączamy do świata zachodniego. Jest to jednak początek drogi.

Trzeba jednak pamiętać, że nad Wisłą kapitał zasiewowy, ten dla spółek na bardzo wczesnym etapie rozwoju, jest wciąż bardzo mały. Często zbyt mały, żeby móc szybko te biznesy rozwijać. Zresztą w biotechnologii to już w ogóle kwoty te są nieadekwatne do potrzeb finansowych branży.

Prywatny biznes w Polsce nie jest zainteresowany tym, by wspierać czy kupować biotechnologiczne patenty?

Owszem, jest. Znam sporo przypadków poważnych, rodzimych spółek, które są znane w branży biotechnologicznej w Polsce. Aktywnie poszukują rozwiązań i patentów, blisko współpracują z grupami naukowymi.

Na przykład współkierowany przeze mnie Bioceltix to spółka, która powstała na bazie doświadczenia pracowników kilku instytucji naukowych. Ale to raczej wyjątek, a nie reguła. Takie spółki jak Bioceltix „dzieją się” wciąż w zbyt małej skali.

A jak rozwija się Bioceltix?

Ciekawie, krok po kroku realizujemy kamienie milowe i wciąż jesteśmy jedynym biotechem weterynaryjnym w Polsce. Sama branża jest bardzo młoda, wręcz raczkująca. Rozwijamy docelowo globalne produkty – leki biologiczne dla zwierząt towarzyszących, obecnie to psy i konie. Mamy trzy produkty w portfolio na choroby o podłożu zapalnym i autoimmunologicznym. Rozwijamy te projekty w bardzo dobrym tempie. Weterynaria ma tę zaletę względem biotechnologii ludzkiej, że ma bardzo dobry stosunek korzyści do ryzyk. Nakłady inwestycyjne są znacznie mniejsze, okresy realizacji badań są cztero–pięciokrotnie krótsze. Stąd i inwestorzy patrzą na nas przychylniej.

Kiedy Bioceltix zacznie zamieniać się ze spółki growth w value?

Ten proces się dzieje, przesilenie jest coraz bliżej. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w połowie przyszłego roku powinniśmy rozpocząć starania o ubieganie się o dopuszczenie do obrotu pierwszego produktu. A w połowie 2024 r. powinniśmy mieć pierwszy sprzedawalny produkt. Wtedy będziemy mieli już zdolność do generowania gotówki.

Poszukujecie kapitału na rozwój spółki?

Realia naszej branży są takie, że każda spółka biotechnologiczna w trybie prawie ciągłym poszukuje kapitału na rozwój. To branża kapitałochłonna. Ostatnio zrobiliśmy małą emisję w lipcu. Najbliższa, planowana na koniec tego roku, też będzie mała. To celowe działanie – chodzi o to, żeby finansowanie było dostosowane do harmonogramu naszych projektów i trafiało w punkty, w których jesteśmy w stanie pokazać wzrost wartości firmy poparty wynikami. Na IV kwartał mamy zaplanowane podzielenie się z rynkiem wynikami ze wszystkich flagowych projektów. Mamy nadzieję, że pozwoli to na przekonanie kolejnych inwestorów, że Bioceltix jest ciekawym celem inwestycyjnym.

Technologie
Woodpecker już na GPW
Technologie
CI Games opowiada o kolejnych premierach
Technologie
CI Games tanieje po wynikach
Technologie
Allegro nadal na fali
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Technologie
Woodpecker przygotowany do przeprowadzki
Technologie
Fabrity chce szybko odbudować masę