Informacje te, mające pochodzić z amerykańskiego wywiadu, przekazane przez CNN, wywołały poruszenie na rynkach. Cena ropy Brent przekroczyła 66 dolarów za baryłkę, a WTI zyskała nawet 3,5 proc., choć później wzrosty nieco osłabły. Nie jest pewne, czy izraelscy przywódcy podjęli ostateczną decyzję o przeprowadzeniu ataku, ale sama możliwość takiego scenariusza wystarczyła, by do ceny ropy doliczyć „premię za konflikt”. Ostatnie dni przyniosły huśtawkę nastrojów w związku z negocjacjami nuklearnymi między Iranem a USA. Rozmowy te mogą otworzyć drogę do zwiększenia dostaw ropy na rynek, który i tak zmierza w stronę nadpodaży w drugiej połowie roku. Ewentualny atak Izraela nie tylko zniweczyłby szanse na porozumienie, ale także zaostrzyłby napięcia na Bliskim Wschodzie, regionie dostarczającym około jednej trzeciej globalnej podaży ropy. Taki rozwój wydarzeń wprowadza na rynek dodatkową niepewność.
Spekulacje o możliwej eskalacji konfliktu wpłynęły także na inne rynki. Wzrosły notowania walut, takich jak frank szwajcarski czy jen japoński, choć ruch ten szybko wyhamował. Departament Obrony USA oraz izraelska ambasada w Waszyngtonie nie skomentowały doniesień CNN. Rynek ropy pozostaje pod presją również innych czynników. OPEC i jego sojusznicy stopniowo zwiększają wydobycie, a amerykańska produkcja łupkowa wciąż ma potencjał wzrostu, choć wymaga wyższych cen surowca.