Notowania ropy naftowej spadały w piątek, po tym jak dane z USA niespodziewanie pokazały najwyższą od 40 lat inflację. Obliczany przez departament pracy wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrósł o 8,6 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem 2021 r. Jak ostrzegają ekonomiści ośrodka Bloomberg Economics, to zwiększa ryzyko, że szczyt inflacji w USA dopiero nadejdzie.

Według nich to prawdopodobnie zmusi Fed do kolejnych 50-punktowych podwyżek stóp po praktycznie przesądzonym już zaostrzeniu polityki w czerwcu i lipcu. Efektem będzie dalsze hamowanie już teraz spowalniającej amerykańskiej gospodarki, a to nie może nie przełożyć się na popyt na ropę, której jest największym konsumentem na świecie są właśnie USA.

Ceny ropy spadają, ale wciąż są powyżej 120 dol.

Ceny ropy brent oddały całość wcześniejszych zwyżek związanych z oczekiwaniami łagodzenia przez Chiny ograniczeń epidemicznych w kluczowych miastach. W piątek przed godziną 18 czasu polskiego notowania surowca sięgały 121,1 dol., o 1,6 proc. mniej niż dzień wcześniej. Tym samym ceny zmierzały do zakończenia tygodnia w okolicach kreski, choć jeszcze we środę znalazły się najwyżej od marcowego dna paniki po rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Wcześniej w kończącym się tygodniu minister ds. energii Zjednoczonych Emiratów Arabskich Suhail Al-Mazrouei ​​zapowiadał, że ceny ropy mogą nadal rosnąć. Jak polityk oceniał w środę na konferencji w Jordanii, przemawia za tym perspektywa wzrostu popytu w Chinach oraz fakt, że kraje OPEC nie mają znaczących możliwości uruchomienia dodatkowych mocy produkcyjnych.

Te komentarze pojawiły się po tym, jak w ubiegłym tygodniu producenci ropy uzgodnili pewne zwiększenie dostaw surowca w miesiącach letnich. W ostatnich dniach zwyżki cen ropy zapowiedziały także banki, w tym Goldman Sachs oraz Morgan Stanley. Od początku roku ceny ropy są na 56-procentowym plusie, do czego walnie przyczyniła się rosyjska inwazja na Ukrainę i związane z tym nałożenie sankcji na będącą kluczowym eksporterem ropy Rosję.