Pretekstem do zwyżki są groźby prezydenta Erdogana. Tuż przed kurdyjskim referendum ostrzegał on, że Turcja zablokuje możliwość przesyłu surowca ropociągiem w kierunku portu Ceyhun. Tarcia wokół kurdyjskiego dążenia do niepodległości nie byłyby jednak wystarczającym czynnikiem do wywołania aż tak silnych zwyżek. Reakcja została spotęgowana w obliczu wysokiego zapotrzebowania na surowiec przemysłu petrochemicznego, który chce maksymalnie wykorzystać bardzo korzystne marże rafineryjne. Uważamy, że ryzyko geopolityczne jest już w wystarczającym stopniu zdyskontowane. Brak poparcia Iranu i USA dla separatystycznych dążeń Kurdów powinien sprawić, że Turcy ostatecznie nie zostaną zmuszeni do zamknięcia jedynej drogi przesyłu surowca z północy Iraku. W rezultacie nie widzimy przestrzeni do trwałego wzrostu cen gatunku Brent powyżej 60 USD i spodziewamy się korekty. Ze względu na mniej sprzyjające fundamenty jeszcze bardziej wątpliwa jest kontynuacja zwyżek gatunku WTI. Po pierwsze: o ile na całym świecie zapasy powróciły do pięcioletnich średnich, o tyle w USA wciąż są znacznie powyżej długoterminowych przeciętnych. Po drugie: produkcja jest bliska 9,6 mln baryłek, czyli maksimów z 2015 r. Po trzecie: firmy pozyskujące ropę z łupków powinny także wykorzystywać wyższe kursy do zabezpieczania cen wydobycia na przyszłe lata.