Kolejny postulat Orlenu i Grupy Lotos to – jak dowiedział się „Parkiet” – możliwość sprzedawania od stycznia 2011 r. oleju napędowego, w którym estry metylowe stanowiłyby do 7 proc. (czyli tzw. B7). Teraz można wprowadzać na rynek paliwa, w których zawartość biokomponentów nie przekracza 5 proc., przy czym sprzedający nie musi w takim przypadku informować klientów, że tankują benzynę lub olej napędowy z ekologicznymi domieszkami. Koncerny chciałyby wprowadzenia analogicznego rozwiązania w stosunku do przyszłego B7.
[srodtytul]Więcej biodomieszek[/srodtytul]
Wicepremier Waldemar Pa-wlak miał zapewnić przedstawicieli obu koncernów, że Ministerstwo Gospodarki szybko skończy prace nad wprowadzeniem nowych norm. Projekt ustawy o jakości paliw, jaki przygotował resort, daje możliwość dodawania do benzyny i oleju napędowego nawet do 10 proc. biokomponentów. Jednak według proponowanych zapisów sprzedający musiałby informować swoich klientów, że w paliwach znajdują się takie ilości ekologicznych domieszek.
Zgodnie z unijnymi regulacjami w zależności od zawartości biokomponentów informacja powinna znajdować się na stacji paliwowej lub na dystrybutorze. Zdecyduje o tym szczegółowo rozporządzenie Ministerstwa Gospodarki.
Tymczasem dla Orlenu i Grupy Lotos kluczowe wydaje się to, żeby takie paliwa nie musiały być w szczególny sposób oznakowane (tak jak obecnie benzyna i olej napędowy, w którym biokomponenty stanowią do 5 proc.). Biopaliwa nie cieszą się bowiem zaufaniem kierowców, którzy zdecydowanie wolą tankować tradycyjną, czyli mineralnego pochodzenia benzynę, oraz ON.