Czy partia Muska zdoła zdobyć serca i umysły?

Najbogatszy miliarder świata poszedł na kurs kolizyjny z Trumpem i republikanami. Postanowił więc założyć własną partię polityczną. Inwestorzy obawiają się, że znów będzie on miał zbyt mało czasu, by zająć się rozwojem Tesli oraz innych swoich spółek.

Publikacja: 13.07.2025 06:49

Elon Musk jeszcze niedawno tak afiszował się z poparciem dla prezydenta Donalda Trumpa, że na swoją

Elon Musk jeszcze niedawno tak afiszował się z poparciem dla prezydenta Donalda Trumpa, że na swoją czarną czapkę „dark MAGA” zakładał czerwoną czapkę z napisem „Zatoka Ameryki”. Kierował wtedy Departamentem Efektywności Rządowej (DOGE). Teraz jest już krytykiem działań administracji Trumpa oraz Partii Republikańskiej. Fot. REUTERS/Evelyn Hockstein

Foto: Evelyn Hockstein

„Jeśli chodzi o doprowadzanie naszego kraju do bankructwa za pomocą marnotrawstwa i korupcji, to żyjemy w jednopartyjnym systemie, a nie w demokracji. Dzisiaj jest tworzona Partia Ameryki, która odda wam wolność” – zatweetował 5 lipca 2025 r. Elon Musk, właściciel m.in. Tesli, SpaceX i platformy X, były szef Departamentu Efektywności Rządowej (DOGE) i zarazem „były najlepszy kumpel” Donalda Trumpa. Dzień wcześniej, w amerykańskie Święto Niepodległości, pozwolił wypowiedzieć się użytkownikom platformy X, w sondażu online, czy trzeba stworzyć Partię Ameryki. 62,5 proc. uczestników tej ankiety odpowiedziało, że „tak”. Przez kolejne dni Musk zamieszczał i repostował tweety poświęcone argumentom za stworzeniem nowej partii, o długu publicznym USA, o rozwoju technologicznym i o ukrywaniu przez prokuraturę listy klientów miliardera-pedofila Jeffreya Epsteina (wcześniej sugerował, że prezydent Donald Trump jest w aktach dochodzenia w sprawie Epsteina).

Trump nie był zachwycony nową polityczną aktywnością Muska. – Uważam, że zakładanie trzeciej partii jest niedorzeczne. Osiągnęliśmy wielkie sukcesy z Partią Republikańską. Demokraci pogubili się, ale to zawsze był system dwupartyjny, a dodawanie trzeciej partii tworzyłoby zamieszanie. (...) Trzecie partie nigdy nie działały. Może on mieć więc z tym zabawę, ale to niedorzeczne” – napisał Trump w sieci Truth Social. Czy rzeczywiście jednak działania Muska są niedorzeczne?

Jaki potencjał?

W sondażu przeprowadzonym przez firmę Quantus Insights aż 40 proc. ankietowanych odpowiedziało, że byłoby skłonnych zagłosować na partię Elona Muska. To jednak nie oznacza, że posiada ona aż tak duże poparcie. Jedynie bowiem 14 proc. uczestników tego sondażu stwierdziło, że z dużym prawdopodobieństwem oddałoby głos na takie stronnictwo. Dane historyczne wskazują, że trzecim partiom trudno przebić się w amerykańskim systemie politycznym. Albo stają się one małymi, niszowymi ugrupowaniami albo efemerydami na jeden sezon wyborczy. Najbliżej rozbicia partyjnego duopolu był w 1992 r. Ross Perot, prawicowy kandydat niezależny, który zdobył 18,9 proc. głosów. Cztery lata później zdobył on 8,4 proc. reprezentując własną Partię Reform. W 2000 r. kandydat tego stronnictwa – Pat Buchanan miał już tylko 0,4 proc. głosów. Wówczas w prawyborach Partii Reform startował Donald Trump, ale ostatecznie wycofał się z wyścigu wyborczego uznając, że jest za wcześnie na rozbicie partyjnego duopolu. Później zdarzało mu się straszyć republikański establishment, że założy własną partię, ale chyba nigdy nie miał zamiaru tego robić.

Czytaj więcej

Konflikt Muska z Trumpem kosztował Teslę 152 mld dolarów kapitalizacji

Problem z trzecią partią jest zwykle taki, że odbiera ona głosy jednemu z dwóch głównych stronnictw. W 1992 r. dobry wynik Perota przesądził więc o tym, że republikański prezydent George H.W. Bush nie został wybrany na drugą kadencję. W 2000 r. głosy oddane na Ralpha Nadera przyczyniły się natomiast do klęski demokratycznego wiceprezydenta Ala Gore'a. Zwolennicy Muska przekonują jednak, że Partia Ameryki nie tyle może zaszkodzić republikanom, co sprawić, że to demokraci zostaną zepchnięci na pozycję trzeciej partii.

Właściciel Tesli na pewno nie wystartuje w wyborach prezydenckich w USA. Jako urodzony w RPA, nie spełnia kryterium, że prezydentem może być tylko osoba urodzona na terytorium USA.

„Jeśli myślicie poprzez analogie, to porównujecie nową Partię Ameryki Muska do startu wyborczego Rossa Perota i uznajecie, że to złe dla republikanów. Tak byłoby jednak, gdyby Musk któregoś dnia poparł kandydata swojej partii na prezydenta. Nie sądzę, by to był jego plan. Jeśli Musk będzie popierał tylko poszczególnych senatorów i kongresmenów, tak jak zasugerował, to pozwoli to republikanom odejść od starej polityki, ku rozwiązaniom, których kraj chce i potrzebuje, takich jak redukcja deficytu” – zatweetował Scott Adams, znany amerykański rysownik, twórca Dilberta. Jego tweeta repostował Elon Musk.

Co jednak Partia Ameryki może zaoferować wyborcom? Jej program jeszcze nie istnieje. Musk dopiero szuka miejsca na przeprowadzenie konwencji założycielskiej. Z zamieszczanych przez niego tweetów wynika jednak, że nowe stronnictwo skupiłoby się przede wszystkim na: redukcji deficytu budżetowego, modernizowaniu sił zbrojnych za pomocą robotyki oraz sztucznej inteligencji, polityce przychylnej dla sektora technologicznego, dającej USA zwycięstwo w wyścigu o rozwój sztucznej inteligencji, wsparciu dla rozwoju rynku kryptowalut, zmniejszaniu regulacji (szczególnie w energetyce), na obronie wolności słowa i prowadzeniu polityki pronatalistycznej. Reszta programu ma być „centrowa”.

Czytaj więcej

Gdy dwóch przyjaciół zaczyna toczyć wojnę

Czy taki program zdołałby jednak mocno przyciągać głosy Amerykanów? Wśród lewicowo-liberalnej części amerykańskiej opinii publicznej Musk już został mocno zdemonizowany. Postrzegany jest tam wręcz jako „nazista”. Prawica też ma jednak do Muska zastrzeżenia. Trudno mu będzie ją choćby przekonać swoją wizją polityki imigracyjnej. Wielu prawicowych komentatorów ostro go krytykowało choćby za sprowadzanie do USA pracowników z Indii. Po internecie zaczęły nawet krążyć memy przedstawiające Muska jako lidera Partii Ameryki, trzymającego indyjską flagę w ręku. Części prawicowców może nie podobać się też to, że Musk przez wiele lat starał się utrzymywać dobre relacje z władzami ChRL. Steve Bannon, były doradca Trumpa, twierdził nawet, że Musk jest chińskim agentem i stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. – Trzeba zbadać kwestię zażywania przez niego narkotyków i jego związki z Chinami. Trzeba też przyjrzeć się jego statusowi obywatela. Jeśli okaże się, że wcześniej okłamywał służby imigracyjne i przebywał w USA dłużej niż pozwalała mu wiza, to nie będzie dobrze” – mówił Bannon.

Musk stawiając na ostrzu noża kwestię rosnącego długu publicznego USA nawiązuje do Tea Party, czyli popularnego na prawicy ponad dekadę temu oddolnego ruchu protestu przeciwko podatkom oraz rosnącym wydatkom rządowym. Tym razem jednak nie ma w USA koniunktury na taką kontestację na prawicy. „Wielka Piękna Ustawa” budżetowa Trumpa, przeciwko której protestował Musk, nie przewiduje podnoszenia podatków. Ona zapobiega podwyżkom, do których by doszło wraz z wygaśnięciem cięć podatkowych uchwalonych w trakcie pierwszej kadencji Trumpa. Musk krytykuje tę ustawę głównie za duże wydatki rządowe i straszy, że USA kiedyś w przyszłości czeka z powodu tych wydatków bankructwo. Słusznie zauważa, że koszty obsługi długu publicznego USA stały się wyższe niż wydatki na obronność, ale pomija, że ekspansja budżetowa bardzo mocno przyczyniła się do tego, że gospodarka amerykańska rosła w ostatnich latach (zarówno za pierwszej kadencji Trumpa jak i za rządów Joe Bidena) w bardzo przyzwoitym tempie, dużo wyższym niż choćby strefa euro. Musk nie ma też pomysłu na zmniejszenie wydatków budżetowych. Zanim objął kierownictwo w DOGE, obiecywał, że zmniejszy wydatki federalne aż o 2 bln USD. Było to nierealne, gdyż całość wydatków federalnych w roku fiskalnym 2024 r. wyniosła 6,75 bln USD. Obcięcie budżetu aż o 2 bln USD musiałoby wepchnąć gospodarkę USA w głęboką recesję. DOGE chwali się natomiast, że w ciągu pół roku pracy zdołał doprowadzić do wdrożenia oszczędności budżetowych wynoszących łącznie 190 mld USD. To co prawda suma nieco wyższa od nominalnego PKB Nigerii, ale wciąż bardzo daleka od obiecywanych przez Muska bilionów oszczędności. Pretensje o to, że nie udało się dokonać większych cięć, powinien mieć więc przede wszystkim do siebie i do swoich ludzi z DOGE.

Czytaj więcej

Trump ogłasza decyzję w sprawie ceł. Wyższe taryfy na towary z UE i Meksyku

Uderzenie w kurs

7 lipca, czyli w pierwszą sesję po ogłoszeniu przez Muska założenia Partii Ameryki, akcje Tesli traciły na giełdzie Nasdaq nawet 7,6 proc. Już następnego dnia lekko odrabiały straty, ale obawy wśród inwestorów pozostały. Pamiętali oni przecież, że Musk ledwo kilka tygodni temu obiecywał im, że przestanie się mocno angażować w politykę, a skupi się bardziej na zarządzaniu swoimi spółkami – w tym Teslą . Wcześniejsze zaangażowanie Muska odbiło się niekorzystnie na wynikach sprzedaży Tesli, szczególnie w Europie. Spora część potencjalnych nabywców aut elektrycznych reprezentuje lewicowo-liberalną część spektrum politycznego. Ci ludzie odwrócili się od marki Tesla, karząc Muska za bliskie związki z Trumpem. Musk nie odzyska tych klientów tworząc nową, prawicową partię polityczną. Co więcej, jeśli jego stronnictwo będzie skonfliktowane z protrumpowskimi republikanami, to również spora część prawicowców będzie trzymała się z dala od marki Tesla. Spółkom Muska może grozić również to, że rząd USA obetnie im subwencje i ulgi podatkowe – Trump już to sugerował, nawet złośliwie twierdząc, że DOGE powinien zająć się kontraktami dla spółek Muska.

Komunikat Muska o tworzeniu nowej partii sprawił już m.in., że firma inwestycyjna Azoria Partners zrezygnowała z wprowadzenia na rynek ETF-a śledzącego notowania akcji Tesli. „Oświadczenie Muska kłóci się z jego pełnoskalowymi obowiązkami jako szefa Tesli” – stwierdził James Fishback, prezes Azoria Partners.

„Decyzja Muska o założeniu nowej partii politycznej to dokładnie odwrotny kierunek, niż ten, którego chcieliby inwestorzy posiadający akcje Tesli. O ile fani Muska będą go popierali niezależnie od tego, co zrobi, to u wielu inwestorów daje o sobie znać szersze poczucie zmęczenia. Po tym, jak opuścił on administrację Trumpa, czuć było dużą ulgę wśród inwestorów, że Tesla odzyskała swój największy atut, czyli Muska. Ta ulga trwała jednak bardzo krótko” – ocenia Daniel Ives, analityk Wedbush Securities.

Mimo ogólnego zmęczenia inwestorów politycznymi ekscesami Muska, wciąż pozostaje on najbogatszym biznesmenem na Ziemi. W połowie tego tygodnia jego majątek był wyceniany przez agencję Bloomberga na 349 mld USD. To trochę więcej niż nominalny PKB Egiptu. Od początku roku zmniejszył się on o prawie 84 mld USD (czyli o sumę zbliżoną do nominalnego PKB Tanzanii). Musk pozostaje jednak numerem jeden w zestawieniu miliarderów Bloomberga i dzieli go spory dystans od konkurentów. Majątek zajmującego drugie miejsce Marka Zuckerberga, założyciela Meta Platforms, sięga bowiem 254 mld dol.. Fani Muska liczą oczywiście na to, że ich idol jeszcze długo pozostanie numerem jeden i że badania nad sztuczną inteligencją oraz samochodami autonomicznymi dadzą Tesli impuls do zwyżek. Oby tylko Musk nie zmarnował swej szansy…

Dług publiczny Stanów Zjednoczonych mocno urósł przez ostatnie kilkanaście lat, ale czy rzeczywiście jest on zagrożeniem?

Dług publiczny USA wynosił na początku lipca 2025 r. 36,2 bln USD. Stanowiło to około 120 proc. amerykańskiego PKB. Ta góra zadłużenia mocno rosła w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Na koniec 2020 r. (ostatnim pełnym roku pierwszej kadencji Donalda Trumpa), wynosił on 27,75 bln USD. Na koniec 2016 r. – czyli w ostatnim pełnym roku rządów Baracka Obamy – sięgał prawie 20 bln USD. Na koniec 2008 r., czyli ostatniego roku prezydentury George'a W. Busha, wynosił 10,7 bln USD. W grudniu 2000 r., czyli pod koniec rządów Billa Clintona, sięgał natomiast 5,7 bln USD. Przez ostatnie 25 lat urósł więc on o blisko 27 bln USD. To prawie tyle, co łączne PKB Chin, Japonii oraz Indii. Bardzo mocno do przyrostu tego długu przyczynił się globalny kryzys finansowy z 2008 r. oraz pandemia COVID-19 z 2020 r., a także wojny w Iraku i Afganistanie rozpoczęte przez prezydenta Busha.

Jak zmieniał się udział długu publicznego w relacji do amerykańskiego PKB? Na koniec 2000 r. wynosił on 54,3 proc. PKB. W grudniu 2008 r. sięgał już 73,2 proc. PKB, na koniec 2016 r. wynosił 104,7 proc. PKB, a na koniec 2020 r. 125,7 proc. PKB. Rekordowo wysoki poziom osiągnął w drugim kwartale 2020 r., czyli w okresie pandemii. Wyniósł wówczas 132,8 proc. PKB. Dla porównania: w 1940 r. dług publiczny USA wynosił 52,1 proc. PKB. W 1946 r., czyli w powojennym szczycie, doszedł on do 106 proc. PKB, by cztery lata później zejść do 80,4 proc. PKB, a w 1955 r. do 65,7 proc. PKB. Obecnie Biuro Budżetowe Kongresu (CBO) szacuje, że amerykański dług publiczny wyniesie w 2030 r. około 110 proc. PKB, w 2040 r. dojdzie do 127 proc. PKB, a w 2050 r. będzie wynosił blisko 146 proc. PKB. (Te wyliczenia CBO nie uwzględniają jednak długu publicznego znajdującego się w rękach różnego rodzaju agencji rządowych.)

Jednym z powodów politycznego zerwania przez Elona Muska z prezydentem Donaldem Trumpem była prezydencka ustawa budżetowa, którą Trump nazywał „Wielką, Piękną Ustawą”. Musk ostro krytykował to, że przyczyni się ona do dużego wzrostu deficytu finansów publicznych oraz długu publicznego. CBO prognozowało, że ten akt legislacyjny powiększy w ciągu 10 lat deficyt budżetowy o 3,3 bln – 3,4 bln USD. Komisja ds. Odpowiedzialnego Budżetu Federalnego przekonywała natomiast, że dojdzie w ciągu 10 lat do wzrostu długu publicznego o 2,4 bln – 5 bln USD. To, jakie to przyniesie skutki dla gospodarki jest oczywiście przedmiotem sporu. Musk alarmuje, że USA „zbankrutują” , ale na przykład ekonomiści propagujący MMT (tzw. nowoczesną teorię monetarną) wskazują, że emitent długu teoretycznie nie może zbankrutować na zadłużeniu emitowanym we własnej walucie. MMT wskazuje, że dług publiczny często pełni rolę paliwa dla rozwoju gospodarczego. To, że w ostatnich kilkunastu latach USA rozwijały się dużo szybciej od strefy euro było w dużym stopniu skutkiem ekspansywnej polityki fiskalnej. Oczywiście to, czy rząd USA mógł w tym okresie wydawać swoje pieniądze bardziej racjonalnie jest też kwestią sporną. Jedni uznają, że powinien więcej łożyć na przyszłościowe technologie wojskowe i cywilne, inni uznają, że mógł więcej wydawać na wsparcie społeczne dla mniejszości rasowych.

Pamiętajmy też, że dużą część długu publicznego stanowi zadłużenie znajdujące się w rękach różnych rządowych departamentów i agencji. Na koniec pierwszego kwartału 2025 r. ta kategoria długu była warta łącznie aż 7,28 bln USD. Pozostałe 28,93 bln USD stanowił dług znajdujący się „w rękach publicznych”. Wliczone w tę kwotę było jednak 4,56 bln USD posiadanych przez System Rezerwy Federalnej. W rękach inwestorów prywatnych było więc 24,69 bln USD amerykańskiego długu publicznego. Z tego 9,05 bln USD przypadało na inwestorów zagranicznych. Spośród nich, największymi wierzycielami USA byli inwestorzy z: Japonii (1,1 bln USD), Wielkiej Brytanii (779 mld USD) i z Chin (765 mld USD). Mówienie o tym, że Stany Zjednoczone „są w kieszeni u Chińczyków” jest więc grubą przesadą. Działania inwestorów zagranicznych mogą jednak mieć wpływ na koszty obsługi długu amerykańskiego. W kwietniu 2025 r. Japonia zaczęła mocno wyprzedawać amerykańskie obligacje, by skłonić administrację Trumpa do złagodzenia wojny handlowej. HK

Gospodarka światowa
Handel z Australią znowu na celowniku UE. Powrót rozmów
Gospodarka światowa
Trump ogłasza decyzję w sprawie ceł. Wyższe taryfy na towary z UE i Meksyku
Gospodarka światowa
Francja wciąż z jedną z najniższych inflacji w UE
Gospodarka światowa
Gospodarka Wielkiej Brytanii skurczyła się w maju drugi miesiąc z rzędu
Gospodarka światowa
Ceny hurtowe w Niemczech wzrosły w czerwcu o 0,9 proc.
Gospodarka światowa
Rumunia zapłaci cenę za rozrzutność