– Jednym z rozważanych założeń jest protest polegający na niepodejmowaniu pracy przez kolejne brygady. W praktyce oznacza to, że pracodawca tej części załogi, która kończy zmianę, a pozostanie przy maszynach, zmuszony będzie płacić za nadgodziny – wyjaśnia Ryszard Szubstarski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego, największej w zakładzie organizacji związkowej. Wiadomo już, że nowa forma strajku (poprzednia nie miała wpływu na produkcję) miałaby być wprowadzona już po świętach.

Protestujący chcą 6 proc. podwyżki dla wszystkich, oraz 9?proc. dla tych wynagradzanych najniżej według starej siatki płac. Tymczasem zarząd, który także zgadza się na 15-proc. podwyżkę, chce ją połączyć z wprowadzeniem nowego regulaminu premiowania. Na fundusz premiowy miałoby być przeznaczone 5 proc. podwyżki. Zdaniem przedstawicieli związków to spowoduje, że zbyt wysoko będzie wynagradzana kadra dyrektorska, a nie pracownicy produkcji oraz niżej i średniej administracji.

Grzegorz Kulik, rzecznik Puław, podaje, że propozycja zarządu jest ostateczna. Zastrzega przy tym, że rozmowy nie mogą odbywać się pod groźbą „użycia siły".

Dla chemicznej grupy 15-proc. podwyżka oznaczałaby wydatek rzędu 30–40 mln zł rocznie (średnie miesięczne wynagrodzenie za 2011 r. wyniosło 5,1?tys. zł brutto, firma zatrudnia 3,3?tys. osób).