Po fiasku budowy kompleksu petrochemicznego za 12 mld zł, analitycy ostrożnie podchodzą do zapowiadanej przez Grupę Azoty budowy fabryki propylenu w Policach. Mają rację?
Azoty od lat analizowały różne możliwości produkcji propylenu, półproduktu wykorzystywanego w produkcji alkoholi OXO w zakładach w Kędzierzynie. Dla rentowności tego segmentu produkcja własnego propylenu – półproduktu zatrzymującego w ramach całego łańcucha produkcyjnego znaczącą część marży – jest absolutnie kluczowa. Wydawało się, że kwestię tę będzie można rozwiązać w ramach wspólnego kompleksu petrochemicznego z Lotosem, gdzie propylen miał być jednym z produktów. Niemniej destabilizacja na rynku ropy i petrochemikaliów spowodowała, że plany budowy tak dużego i kapitałochłonnego kompleksu zostały zawieszone.
To z kolei skłoniło Azoty do powrotu do realizacji alternatywnej możliwości produkcji propylenu -poprzez odwodornienie propanu. Technologia ta przez lata była przedmiotem analiz w zakładach kędzierzyńskich, wątpliwości budziły jednak aspekty logistyczne. Obecność w Grupie Azoty zakładów polickich, dysponujących własnym terminalem morskim, barkowym i kolejowym pozwoliła na rozwianie tych dylematów. Propan będzie można importować z różnych kierunków z wykorzystaniem optymalnej wielkości statków. Propylen będzie mógł być z kolei transportowany drogą morską, drogą rzeczną lub koleją.
Także podsumowując, propylen niezmiennie pozostaje dla Azotów jednym ze strategicznych pół-produktów i grupa konsekwentnie dąży do jego produkcji. Ostatecznie obrana droga – w sytuacji niemożności realizacji obecnie wspólnego projektu z Lotosem – posiada wiele atutów.
Na przykład?