Zwyżki na warszawskiej giełdzie, których świadkami byliśmy na początku i pod koniec ubiegłego roku, wyrwały z długiego letargu inwestorów indywidualnych. Nie dość, że chętniej handlowali oni na warszawskim parkiecie, to jeszcze skutecznie wykorzystali większą zmienność notowań.
Zła passa przerwana
O tym, że inwestorzy indywidualni powracają na rynek, świadczą m.in. szacunki dotyczące „giełdowych" PIT. Z danych zebranych przez „Parkiet" z domów maklerskich wynika, że z aktywności na rynku w 2016 r. z fiskusem będzie musiało się rozliczyć 297,1 tys. inwestorów. Jest to co prawda wynik lepszy jedynie o 1,2 proc. w stosunku do wcześniejszego roku, jednak cieszyć może przede wszystkim to, że w końcu udało się przerwać trwający od kilku lat spadek liczby giełdowych PIT. Po danych o udziale w obrotach opublikowanych niedawno przez GPW (wynika z nich, że w 2016 r. tzw. detal miał 13 proc. udziałów na rynku akcji wobec 12 proc. rok wcześniej) jest to kolejny argumenty zaprzeczający tezom o zmierzchu inwestowania przez indywidualnych graczy na warszawskiej giełdzie.
Rosnące zyski
– Dane o rozliczeniach podatkowych inwestorów są kolejnym potwierdzeniem tego, że faktycznie inwestorzy indywidualni wracają na rynek. Ich większej aktywności sprzyjał wzrost głównego wskaźnika – WIG20, jednak równie ważne było to, co się działo ze średnimi i małymi spółkami. mWIG40 ubiegły rok zakończył na najwyższym poziomie od 2007 r., a pamiętajmy, że to właśnie „misie" są ulubieńcami inwestorów indywidualnych – mówi Roland Paszkiewicz, szef działu analiz CDM Pekao.