Spółki z niską betą dobre dla giełdowych pesymistów

W polskich warunkach wcale nie jest łatwo znaleźć kandydatów do portfela z niską betą z uwagi na stosunkowo wąskie grono spółek, które można określić mianem defensywnych.

Publikacja: 15.10.2022 10:24

Spółki z niską betą dobre dla giełdowych pesymistów

Foto: Fotorzepa/ Grzegorz Psujek

W uproszczeniu wskaźnik beta służy do określenia korelacji pomiędzy zwrotem z inwestycji w akcje danej spółki a hipotetyczną inwestycją w indeks rynku. Wskazuje, o ile procent wzrośnie kurs akcji, gdy stopa zwrotu wskaźnika rynkowego podskoczy o punkt procentowy. Im wyższa wartość współczynnika, tym silniejsza reakcja danego waloru.

W czasie bessy warto więc wybierać te akcje, dla których beta jest mniejsza niż 1. Posiadanie tych walorów w okresie rynkowej dekoniunktury może uchronić inwestora od strat lub przynajmniej zmniejszyć ich rozmiary. Warto zauważyć, że beta opiera się na danych z przeszłości, nie ma więc gwarancji, że przyniesie rezultaty także w przyszłości. Czy inwestowanie w spółki z niską betą ma sens, biorąc pod uwagę trwającą bessę na warszawskiej giełdzie?

Przydatna beta

Inwestycja w takie defensywne walory ma sens w przypadku inwestorów, którzy obstawiają negatywny scenariusz rynkowy. – Co do zasady inwestycja w spółki typowo defensywne i mocno defensywne, tj. z niską lub ujemną betą, ma sens w przypadku trwającej dekoniunktury rynkowej. W ciągu najbliższych 6–12 miesięcy zbudowanie portfela z takich spółek może przynieść lepsze wyniki niż szeroki rynek, z uwagi na historycznie niższą wrażliwość (bądź też odporność) na rynkowe spadki – wyjaśnia Kamil Hajdamowicz, menedżer ds. ryzyka produktów inwestycyjnych, Santander Bank Polska.

Równocześnie dodaje, że nie warto ograniczać się jedynie do samej bety, ale spojrzeć na spółki nieco szerzej. – Użycie współczynnika beta przy budowie portfela powinno być tylko elementem screeningu spółek, nie warunkiem decyzyjnym jako takim.

W dalszym ciągu perspektywy spółki, zarówno samego biznesu, jak i oceny wpływu czynników zewnętrznych, powinny być kluczowymi czynnikami determinującymi decyzję inwestora. Biorąc jednak pod uwagę, że obecnie historyczne parametry spółek nie zawsze funkcjonują, taka strategia nie zawsze uchroni inwestora przed stratą, jedynie minimalizuje prawdopodobieństwo takiego zdarzenia – podkreśla.

Zdaniem Adama Łukojcia, dyrektora departamentu zarządzania portfelami akcji w TFI Allianz, z zastosowaniem bety przy budowaniu portfela wiąże się kilka praktycznych trudności. – Po pierwsze, trzeba zdecydować, czy faktycznie chcemy, żeby akcje, w które inwestujemy, odznaczały się niską wartością tego wskaźnika. Jeśli uważamy, że jest bessa, to dobrze jest mieć akcje niezbyt wrażliwe na sytuację rynkową – a więc akcje o niskiej wartości wskaźnika beta. Musimy sobie jednak odpowiedzieć na pytanie, czy w takich warunkach nie lepiej byłoby w ogóle akcje sprzedać – czy w ogóle chcemy inwestować w akcje. Po drugie, jeśli nawet uznamy, że chcemy mieć akcje o niskiej wartości wskaźnika beta, to musimy takie akcje zidentyfikować. Musimy najpierw określić indeks, w relacji do którego mówimy o wskaźniku beta: czy ma to być WIG, czy jakiś indeks globalny lub branżowy. W zależności od metodologii i indeksu, wartości wskaźnika beta mogą się znacząco różnić. Jest jeszcze trzecia praktyczna trudność związana z zastosowaniem wskaźnika beta. Nawet jeśli uznamy, że chcemy, żeby wskaźnik beta naszego portfela był niski, i policzyliśmy wartości tego wskaźnika dla poszczególnych akcji, to powinniśmy także wziąć pod uwagę sytuację danej spółki – wylicza ekspert.

Czytaj więcej

Bessa na warszawskiej giełdzie weszła w zaawansowaną fazę

Wąskie grono potencjalnych kandydatów

Kolejnym problemem w przypadku spółek z niską betą jest zaawansowana faza bessy, w której znajduje się warszawska giełda. Krajowe indeksy już od ponad 11 miesięcy pozostają w trendzie spadkowym. Od szczytu hossy z jesieni 2021 r. na poziomie 75 tys. pkt WIG stracił już prawie 40 proc. Może więc się okazać, że najlepszy okres na inwestycje w spółki z niską betą mamy już za sobą. – Trudno określić obecnie, w jakim punkcie spadków się znajdujemy i to jest kluczowy warunek aktualności tej strategii. Biorąc pod uwagę, że rynek czasem mocno wyprzedza gospodarkę, być może spora część negatywnych zjawisk została już zdyskontowana. W takim wypadku budowa portfela opartego na spółkach mocno defensywnych może być kontrproduktywna w przypadku ewentualnego odbicia. To jest w mojej ocenie główna niewiadoma, na którą inwestor musi próbować sobie odpowiedzieć – zauważa Hajdamowicz.

Czytaj więcej

Mierzenie się z bessą. Które firmy pozwolą uniknąć strat?

Zdaniem Sobiesława Kozłowskiego, dyrektora departamentu analiz i doradztwa w Noble Securities, inwestowanie w spółki z niską czy ujemną betą ma sens m.in. jako pomysł na dywersyfikację czy zmniejszenie zmienności portfela w dłuższym terminie.

– Zakładając natomiast zaawansowaną fazę przeceny na warszawskiej giełdzie, ten kierunek wydaje się ryzykowny, ponieważ w trakcie odbicia indeksów to spółki z wysoką betą będą zachowywały się lepiej. Przykładowo ostatnio częściej widać pozytywne zachowanie spółek na generalnie neutralne informacje i bardzo mocne na lekko pozytywne czy pozytywne informacje, natomiast ograniczoną reakcję na negatywne informacje, co zdaje się potwierdzać zaawansowaną przecenę – przekonuje.

– Z praktycznego punktu widzenia typowych spółek defensywnych jest na GPW jedna, może kilka przy złagodzonych kryteriach. Biorąc pod uwagę inne kryteria oprócz bety zwróciłbym uwagę na wiarygodność zarządu i „dowożenie obietnic” oraz jak spółki komunikują negatywne informacje. Z kryteriów ilościowych zwróciłbym uwagę na dług netto (gotówkę netto), wysokość przepływów operacyjnych (oCF) i ewentualnie rentowność kapitału zainwestowanego (ROIC) – sugeruje.

Podobne wątpliwości zgłasza Łukasz Rozbicki, zarządzający w MM Prime TFI. – Budowa portfela z niską betą w polskich warunkach może nie przynieść efektów, ponieważ mamy deficyt spółek typowo defensywnych. Można ich używać do zmniejszenia ryzyka portfela, ale średnio uchroni portfel przed spadkami. Wynika to też z tego, że rynek stał się mocno zależny od polityki, co ostatnio było doskonale widoczne w branży energetycznej, przecież typowo defensywnej, która w bessie ma się zachowywać lepiej od indeksu – zauważa.

Czytaj więcej

Wiele z funduszy pasywnych przyciąga kapitał mimo zawirowań
Parkiet PLUS
Marek Piechocki, prezes LPP: Nie pozwę ich za raport o Rosji. Na razie
Parkiet PLUS
Analitycy widzą przestrzeń do zwyżek notowań firm z indeksu WIG20
Parkiet PLUS
Dobra koniunktura podbiła płace prezesów
Parkiet PLUS
Najdroższe akcje. Warto je mieć?
Parkiet PLUS
Mimo rekordów WIG-u coraz mniej spółek uczestniczy w hossie na GPW
Parkiet PLUS
Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?