W połowie 2021 r. ponad 30 zespołów analitycznych, które uczestniczą w organizowanym przez „Parkiet” i „Rz” konkursie na najlepszego analityka makroekonomicznego prognozowało przeciętnie, że inflacja w II kwartale br. wyniesie 3,2 proc. Dzisiaj wiemy, że wyniosła 14 proc. To prowokuje pytania, jak to możliwe, że ekonomiści tak mocno się pomylili? Inflacja jest nieprzewidywalna, czy ekonomiści mają słaby warsztat?
Tak wysoka inflacja, z jaką mamy dzisiaj do czynienia, jest z natury nieprzewidywalna. Gdyby była do przewidzenia, to bank centralny podjąłby działania, które by jej zapobiegły. Mam świadomość, że byli ekonomiści, którzy ostrzegali przed dwucyfrową inflacją, jak np. Ludwik Kotecki (obecnie członek Rady Polityki Pieniężnej – red.). Ale to nie była prognoza, tylko raczej przejaw pewnego wyczucia, intuicji, która nie była powszechna. Ja też już w kwietniu 2020 oczekiwałem, że inflacja przyspieszy, bo widziałem, że kryzys pandemiczny wymagał proinflacyjnej polityki fiskalnej i pieniężnej, a jednocześnie skutkował ograniczeniami podażowymi. Nie zaryzykowałbym jednak tezy, że idziemy w kierunku trwałej, dwucyfrowej inflacji. Gdyby okoliczności na to jednoznacznie wskazywały, to oczekiwałbym reakcji banku centralnego.
Dyskusja na temat tego, czy wystrzał inflacji był do przewidzenia, to w dużej mierze dyskusja o tym, czy bank centralny mógł zareagować. W maju 2021 r. zapytałem 39 ekonomistów, kiedy RPP powinna po raz pierwszy po koronakryzysie podwyższyć stopy procentowe. Jedna trzecia z nich opowiedziała się za podwyżką w czerwcu. Ostatecznie RPP zrobiła to w październiku. Czy gdyby zareagowała wcześniej, dzisiaj inflacja byłaby niższa?
Tamta dyskusja toczyła się w innych okolicznościach. Można było zakładać pewną inercję procesów cenowych, ale też wydawało się, że przyspieszenie inflacji będzie zjawiskiem tymczasowym. Nie dało się jednak przewidzieć takich zjawisk, takich jak kryzys energetyczny i wojna w Ukrainie. To są nowe czynniki podażowe, o których rok temu nie wiedzieliśmy, a które dzisiaj są ważnym źródłem inflacji. Na to decyzje RPP niewiele by pomogły. Natomiast największym problemem jest to, że inflacja się utrwala. I temu Rada mogła przeciwdziałać, tylko że nie podwyżkami stóp. Błędem były deklaracje RPP, że nie będzie żadnej reakcji na inflację. Należało powiedzieć, że gdy tylko pojawią się sygnały, że inflacja nie jest jednak przejściowa, to będzie reakcja.
Dlaczego rok temu większość ekonomistów zakładała, że ewentualny silny wzrost inflacji będzie przejściowy? Już od lutego 2020 r. inflacja bazowa – nie obejmująca cen energii i żywności – stale przekraczała nie tylko cel NBP, ale też górną granicę pasma dopuszczalnych odchyleń od tego celu. To nie świadczyło o tym, że gospodarka nie jest w równowadze i narasta presja inflacyjna pochodzenia krajowego?