Nie sprawia wrażenia osoby, od której zależy los 50 mld zł. Szybko skraca dystans, podczas konferencji zagaduje dziennikarzy, uśmiecha się i żartuje. Sam mówi, że poczucie odpowiedzialności działa na niego moblilizująco, a nie paraliżująco. Może dlatego, że do dużych pieniędzy - a właściwie największych – zdążył się już przyzwyczaić. Słowo „największe" nieprzypadkowo pojawi się często w tym tekście.
Ryszard Trepczyński rozpoczynał pracę w połowie lat 90. w Banku Handlowym. Następnie w PZU Życie odpowiadał za największy w Polsce portfel papierów dłużnych. Potem przeszedł do Pioneera – największego TFI na naszym rynku. Do PZU wrócił w 2011 r. Objął wtedy stanowisko członka zarządu odpowiedzialnego za obszar inwestycji.
Pora odłączyć kroplówkę
Gdy w lutym 2012 r. zapowiadał, że TFI należące do największego w Polsce ubezpieczyciela w ciągu roku wskoczy na pierwsze miejsce w rankingu największych polskich firm zarządzających funduszami – trudno było w to uwierzyć.
Było to wtedy, gdy TFI PZU, o aktywach ledwo przekraczających 5 mld zł, walczyło o miejsce w pierwszej dziesiątce największych TFI, a zarządzający funduszami zachodzili w głowę, jak przyciągnąć klientów.
Niedowiarkom w słowach Trepczyńskiego umykał jeden szczegół – aktywa Grupy PZU to kilkadziesiąt mld zł. Dzięki przeniesieniu części tych pieniędzy do TFI wartość zarządzanych przez nie funduszy w ciągu 12 miesięcy wzrosła czterokrotnie. Dziś to ponad 20 mld zł. Niezagrożony przez 20 lat lider i – nomen omen – Pioneer polskiego rynku funduszy, z aktywami rzędu „marnych" 15 mld zł, spadł na drugą pozycję w rankingu największych TFI Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami.