Reakcje rynków na to, że prezydent USA Donald Trump wysłał do władz 14 krajów (w tym Japonii oraz Korei Południowej) listy z zapowiedzią podwyżek ceł od 1 sierpnia, nie zrobiły większego wrażenia na inwestorach. Złoto taniało we wtorek po południu o 0,4 proc. do około 3320 USD za uncję. W historycznym szczycie z kwietnia uncja kruszcu kosztowała nieco ponad 3500 USD. Ów szczyt zbiegł się z okresem podwyższonej niepewności na rynkach związanej z cłami Trumpa. Później jednak notowania złota weszły w trend boczny. No cóż, najwyraźniej inwestorzy myśleli w tym okresie, że wojny handlowe będą stanowić coraz mniejszy czynnik ryzyka dla gospodarki oraz dla rynków. Nie czuli więc większej potrzeby, by uciekać do aktywów z bezpiecznej przystani takich jak złoto. Nawet dwunastodniowa wojna izraelsko-irańska nie dała cenom złota wystarczającego impulsu, by wyszło ono z trendu bocznego. Na korzyść złota może jednak zadziałać ewentualne osłabienie dolara.

Ceny ropy natomiast lekko spadały podczas wtorkowej sesji. Za baryłkę surowca gatunku WTI płacono 67,7 USD, czyli o 0,3 proc. mniej niż dzień wcześniej. Cenom ropy dużo trudniej zwyżkować niż złotu. Działają przeciwko nim bowiem zarówno niepewność co do przyszłego popytu, jak i rosnąca podaż surowca, będąca m.in. skutkiem wzrostu produkcji w krajach OPEC+. Na rynku metali przemysłowych sytuacja była we wtorek niejednoznaczna. O ile miedź i nikiel lekko traciły, to cynk, cyna, ołów i aluminium umiarkowanie zyskiwały.