Piotr Kardach, który od trzech tygodni kieruje Skystone Capital, to znana postać na rynku kapitałowym. Do tej pory kojarzony był jednak z branżą informatyczną, mimo że jest absolwentem Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Poznańskiej. Kardach był bowiem jednym z założycieli, dyrektorem i członkiem zarządu ds. finansowych, a od czerwca 1997 r. prezesem Emaksu. Poznańska spółka, kontrolowana przez grupę BBI (Kardach jest jednym z jej współwłaścicieli), zaliczana była do średniej wielkości firm IT w Polsce. Jesienią 2002 r. zadebiutowała na GPW.
Panna na wydaniu
Od początku notowań Emax był wskazywany jako firma do przejęcia. Jej najcenniejszym aktywem był wrocławski Winuel, który posiadał bardzo dobre referencje i bogatą bazę klientów w sektorze energetycznym. Wśród kandydatów, którzy mieliby przejąć Emax, wskazywani byli m.in. Prokom Software i ComputerLand. Po kilku latach, w 2006 r., okazało się, że plotki zmaterializowały się w postaci fuzji Emaksu z ComputerLandem. Cała operacja została sfinalizowana rok później. Formalnie to ComputerLand przejął Emax, a związani z poznańską spółką menedżerowie, w tym Kardach, dołączyli do władz warszawskiej firmy. Były już prezes Emaksu został wiceprezesem ComputerLandu.
Warto przypomnieć, że fuzja obu spółek była odpowiedzią na ruchy konsolidacyjne w grupie Prokom. W tym czasie Softbank łączył się z Compem Rzeszów (ob. Asseco Poland), a Spin z ABG Ster-Projektem.
Mimo że to ComputerLand przejął Emax, to pierwsze skrzypce w nowej spółce (wkrótce zmieniła nazwę na Sygnity) odgrywały osoby związane z BBI. Poznańska grupa, za którą stoi kilka osób fizycznych, była największym akcjonariuszem informatycznej firmy. Kontrolowała blisko 10 proc. Główny udziałowiec nie ukrywał rozczarowania reformami wdrażanymi przez ówczesnego szefa Sygnity, czyli Michała Danielewskiego. Spółka generowała straty. Dlatego na czele spółki postawił swojego człowieka, czyli Piotra Kardacha, który do współpracy zaprosił m.in. Andrzeja Marciniaka, wcześniej prezesa Enei. Obaj menedżerowie do tej pory stanowią zresztą zgrany tandem i razem kierują Skystone Capital.
Prezes miał posprzątać
Kardach szybko przedstawił założenia programu uzdrawiania Sygnity. – Wierzę, że spółka, której roczne przychody przekraczają miliard złotych, może zarabiać na siebie. Firma ma silne fundamenty, doskonałą bazę klientów i referencje. Trzeba tylko zmienić styl zarządzania i wydobyć potencjał drzemiący w pracownikach, którzy do tej pory byli zbyt obciążeni procedurami i przerośniętą biurokracją – mówił latem 2007 r. Był to przytyk do poprzedniego prezesa, o którym w Sygnity powszechnie mówiono „pan Excel". Nowy prezes zapowiadał, że zarząd zostanie odciążony od operacyjnego zarządzania spółką i skupi się na sprawach strategicznych. Bardzo głęboka restrukturyzacja miała dotknąć sfery niezwiązane z podstawową działalnością. Nieuniknione były głębokie cięcia załogi.