Klamka zapadła – zarząd Hutmenu, spółki z portfela Romana Karkosika, wystąpił właśnie do Komisji Nadzoru Finansowego o zgodę na zniesienie dematerializacji akcji. Oznacza to, że producent wyrobów z miedzi może wkrótce opuścić warszawski parkiet.
Karkosik to jedno z giełdowych „magicznych nazwisk" – jak Solorz-Żak czy Patrowicz. Z reguły kursy spółek, w których tacy inwestorzy się pojawiają – niekoniecznie z pakietem kontrolnym i niekoniecznie bezpośrednio – eksplodują. Zdejmowanie firm z GPW przez rekinów to stosunkowo nowe zjawisko.
Kwestia efektywności
Menedżerowie Karkosika tłumaczą, że utrzymywanie Hutmenu na giełdzie – skoro firma nie ma w planach dużych inwestycji, rynek zaś nie sprzyja znaczącej poprawie wyników finansowych – mija się z celem i generuje zbędne koszty. Akcjonariusze mniejszościowi Hutmenu złożyli co prawda dwa pozwy o unieważnienie uchwały, zarząd Hutmenu ocenia jednak, że ich argumenty raczej nie przekonają sądu.
Inwestor nie wyklucza, że zdejmie z giełdy inne spółki. Biorąc pod uwagę ostatnie lata, można się zastanowić nad celowością utrzymywania tu Impexmetalu czy szczególnie Alchemii. W przypadku tej drugiej spółki analitycy DM mBanku w ubiegłym roku zawiesili wydawanie rekomendacji, wskazując m.in. na zmniejszający się coraz bardziej free float.
Michałowi Sołowowi gładko przeszło wycofanie z GPW Barlinka na przełomie 2013 i 2014 r., nie ma też większych kłopotów z przygotowaniami do delistingu Rovese. Sołowow tłumaczył, że utrzymująca się sytuacja za wschodnią granicą może wymusić przeprowadzenie potężnej restrukturyzacji, z wydzieleniem biznesu obsługującego rynek rosyjski i ukraiński włącznie. Status spółki giełdowej nie umożliwia zaś elastycznego i szybkiego działania. Nie padły żadne deklaracje, czy Barlinek albo Rovese w przyszłości mogłyby wrócić na GPW.