Bodaj najwięcej komentarzy zgromadziła instytucja zgromadzenia obligatariuszy, której wcześniejsza wersja ustawy (z 1995 r.) nie przewidywała. Nic dziwnego, nie było w owym czasie dużego zainteresowania ani obligacjami, ani tym bardziej zgromadzeniami ich właścicieli. Niemniej ustawa także nie zabraniała ich zwoływania, zatem rynek zdążył wykształcić już własną praktykę. Nowa ustawa o obligacjach wyznacza natomiast ramy tej praktyki.
Zwane puszką Pandory
Oznacza to, że zapisy uprawnień zgromadzenia obligatariuszy nie mogą wyłączyć lub ograniczyć praw obligatariuszy zapisanych w ustawie. Całe szczęście mogą być one jednak szersze. Ustawa zezwala bowiem ZO na zmianę kluczowych warunków emisji takich jak wysokość oprocentowania czy formę i wysokość zabezpieczenia. Wystarczy do tego obecność połowy wartości danej serii i zgoda 3/4 oddanych głosów, a w przypadku obligacji notowanych wymagana jest zgoda wszystkich obecnych obligatariuszy.
Co to oznacza w praktyce? Gdyby warunki emisji dawały mandat ZO do zmiany w warunkach emisji w sposób opisany w ustawie, mogłoby dojść do sytuacji, w której ZO podejmuje w sposób prawidłowy uchwały np. o zmianie oprocentowania, zmianie wartości nominalnej (a więc wysokości długu) lub zabezpieczenia przy braku obecności części obligatariuszy. Można sobie wyobrazić, że w przypadku emisji kierowanych do detalicznych inwestorów nie uda się ich zgromadzić w komplecie. W ostatnich emisjach Polnordu czy Ghelamco brało udział ponad 750 inwestorów. Zgromadzenie ich w jednym miejscu i czasie jest rzeczą nieprawdopodobną, bo choćby nawet wszyscy mieszkali w jednym mieście i przy jednej ulicy, zawsze w takiej grupie pojawią się zdarzenia losowe. A przecież jest to fantasmagoria. Można z góry założyć, że posiadacz trzech obligacji o wartości 300 zł ze Szczecina do Warszawy się nie pofatyguje. A jeśli pofatygują się więksi od niego, ZO będzie mogło zmienić warunki emisji, w której wziął udział.
Pojawia się więc pytanie, czy taka zmiana ma rację bytu? Obligacja jest przecież formą długu o opisanych warunkach, umową między jej właścicielem i emitentem długu. Czy można zmienić treść tej umowy bez zgody drugiej strony? Trzeba odnotować, że rynek kredytowy nie zna takiej praktyki. Nie można zmienić np. umowy pożyczki bez zgody – wyrażonej podpisem na aneksie – drugiej strony.
Można tylko spekulować, w jaki sposób te przepisy mogą być użyte w praktyce. Ustawa przewiduje wprawdzie, że uchwałę ZO można zaskarżać, jeśli rażąco narusza ona interesy obligatariuszy, ale trudno będzie rozstrzygnąć, czy np. obniżenie kuponu o 50 bps jest rażące, czy też granica ta przebiega gdzieś dalej. Podobnie jak np. zamiana zabezpieczenia hipotecznego na inną nieruchomość wycenioną – ma się rozumieć – równie wysoko.