Inwestorzy chętniej handlują, ale nie na GPW

W przeciwieństwie do innych rynków Warszawa wciąż jest omijana przez graczy. O receptę na zwiększenie płynności nie jest łatwo.

Publikacja: 22.07.2015 12:01

Inwestorzy chętniej handlują, ale nie na GPW

Foto: GG Parkiet

Utyskiwanie na poziom obrotów na warszawskiej giełdzie słychać ze wszystkich stron. Maklerzy narzekają, że przy obecnej aktywności inwestorów ledwo wiążą koniec z końcem. Gracze z kolei marudzą, że w takich warunkach spready między ofertami kupna a sprzedaży, szczególnie w przypadku średnich i małych spółek, są tak duże, że gra nie jest warta świeczki. Do tego dochodzi problem otwarcia większej pozycji na walorach tych firm. W końcu także zarząd GPW dostrzega problem płynności na naszym rynku, choćby z tak prozaicznego powodu, jak negatywny wpływ na finanse giełdy.

Ciągłe wypominanie niskich obrotów naszemu rynkowi może być oczywiście odebrane jako zwykłe czepialstwo lub chęć wbicia szpili obecnemu zarządowi GPW. Być może nawet by tak było, gdyby nie szersze spojrzenie na całą sprawę.

Niech przemówią liczby

Narzekanie na poziom aktywności na GPW jest cykliczne. Głośno słychać je było chociażby w 2012 r., gdy wartość obrotów akcjami w całym roku wyniosła niecałe 203 mld zł. To najsłabszy wynik w ostatnich pięciu latach. Wtedy jednak rozpacz z tego powodu była jakby mniejsza. GPW swój ból dzieliła wówczas z innymi rynkami, które również cierpiały z powodu odpływu graczy. Łatwiej więc było to znosić i tłumaczyć spadające obroty.

– Nie tylko my odczuwamy skutki kryzysu – obroty na innych giełdach również znacząco spadły. W ujęciu relatywnym obroty na GPW są w bardzo dobrej kondycji, tzn. ciągle zwiększamy naszą przewagę nad innymi parkietami z regionu. Ważne jest, że kapitał, choć w mniejszych ilościach, przepływa bardziej na naszą giełdę niż na inne giełdy – mówił w połowie 2012 r. ówczesny prezes GPW Ludwik Sobolewski. W całym 2012 r. obroty na GPW względem 2011 r. zmalały o ponad 26 proc. Warszawa znalazła się jednak w elitarnym gronie. London Stock Exchange Group zaliczyła spadek obrotów o 16 proc., NYSE Euronext – prawie o 20 proc., a Deutsche Börse – o 21 proc. Lepiej wypadliśmy natomiast na tle regionu. W Wiedniu obroty siadły aż o 40 proc., w Budapeszcie o 38 proc., a w Bukareszcie o 44 proc.

A jak jest teraz? Patrząc na pierwsze półrocze, wydaje się, że pod względem aktywności inwestorów 2015 r. będzie dla warszawskiej GPW lepszy niż 2012 r. Mimo to nastroje wydają się dużo gorsze niż trzy lata temu. Wszystko dlatego, że tym razem Warszawa wyraźnie odstaje od reszty stawki – na innych rynkach handel znów bowiem kwitnie.

Jak wynika z danych Europejskiej Federacji Giełd (FESE), w I półroczu większość europejskich rynków zanotowała wzrost obrotów względem analogicznego okresu rok wcześniej. Największy, prawie 205-proc., wzrost zanotowała giełda na Cyprze. Jednak z racji jej niewielkiej kapitalizacji i niskiej bazy dane te trzeba przyjmować z przymrużeniem oka.

Skupmy się więc na liczących się parkietach. Powody do zadowolenia ma chociażby operator giełdy w Szwajcarii – obroty tam wzrosły rok do roku aż o 66 proc. Choć uczciwie trzeba przyznać, że rękę do tego przyłożył Szwajcarski Bank Narodowy, który w styczniu odszedł od obrony kursu franka, czym wywołał zamieszanie nie tylko na rynku walutowym, ale też na giełdzie. To właśnie w styczniu tamtejsza giełda zanotowała najwyższe w tym roku obroty – 110 mld euro.

Wzrost aktywności inwestorów nie jest jednak dziełem przypadku, co potwierdzają dane z innych rynków. Na Deutsche Börse obroty w I półroczu wyniosły 728 mld euro, co oznacza, że były o 31 proc. wyższe niż w analogicznym okresie rok temu. Londyńska grupa LSE zanotowała 20,6-proc. wzrost, giełda w Hiszpanii może się pochwalić 23-proc. wzrostem. W Turcji, która tak jak Polska jest zaliczana do rynków rozwijających się, obroty na giełdzie zwiększyły się aż o 40 proc.

Na tym tle Warszawie spadek rzędu 3,5 proc. (dane w euro) chwały nie przynosi. GPW prezentuje się blado nie tylko w porównaniu z największymi rynkami, ale nawet z giełdami regionu. Wiedeń przez rok zanotował wzrost aktywności graczy o 24 proc., a Budapeszt o ponad 8 proc. Cieszyć się może też Ludwik Sobolewski, aktualnie zawiadujący giełdą w Rumunii, na której obroty zwiększyły się o 27 proc.

Lista giełd, na których obroty spadają, jest z kolei dość krótka. Oprócz Warszawy są na niej m.in. giełda w Luksemburgu, Bułgarii czy Grecji.

Skąd nawrót zainteresowania handlem na rynkach akcji? – W ciągu kilku ostatnich lat na rynkach zagranicznych pojawiło się dużo taniego pieniądza na skutek bardzo akomodacyjnej polityki pieniężnej prowadzonej przez banki centralne, a także uruchomienia programów ilościowego luzowania (QE). Dążenie do utrzymania krótkoterminowych stóp procentowych na niskim poziomie przez dłuższy czas doprowadziło do obniżenia długoterminowych stóp procentowych. Także w Europie niskie stopy sprawiły, że coraz bardziej widoczny był brak alternatywy dla akcji, co skłoniło zagranicznych inwestorów do koncentracji inwestycji na lokalnych giełdach – komentuje Anna Wrzesińska, senior dealer w Noble Securities.

Warszawa wciąż czeka na przebudzenie

Warszawa niestety nie załapała się ani na hossę, ani na większą aktywność graczy. Lista powodów, dlaczego tak się stało, jest całkiem długa. Główny to prawdopodobnie antyreforma OFE, przez którą nie tylko same fundusze zmieniły swoją politykę inwestycyjną (kierując dużą część inwestycji na rynki poza Polską), ale także zmieniło się postrzeganie naszego rynku wśród inwestorów zagranicznych. Nie można także zapomnieć o kryzysie rosyjsko-ukraińskim, który odstrasza zagranicę również od rynków ościennych. W tym roku doszło do tego jeszcze ryzyko polityczne związane z możliwą zmianą władzy po jesiennych wyborach parlamentarnych – czego konsekwencje mogą być dotkliwe zwłaszcza dla banków, ale przez to i dla całego rynku kapitałowego.

Co więc warszawskiej giełdzie pozostało? Chyba tylko nadzieja, że zaprocentują wdrażane przez nią samą działania, które mają zwiększyć płynność – takie jak czasowe zniesienie opłat od animatorów średnich i małych spółek, programy High Volume Funds dla funduszy inwestycyjnych czy HVP dla dostarczycieli płynności, jak również cykliczne spotkania z inwestorami zagranicznymi. W opinii ekspertów sporą szansą na rozruszanie rynku może być też zapowiadana na jesień oferta akcji Banku Pocztowego – prawdopodobnie jedna z ostatnich prywatyzacji i zapewne największe IPO w tym roku na GPW.

[email protected]

Paweł Tamborski prezes, Giełda Papierów Wartościowych

O spadku obrotów na GPW w I półroczu 2015 r. zdecydowało kilka czynników, w tym niska zmienność WIG20. Nie sprzyja wzrostowi zainteresowania sytuacja na Ukrainie, zagrożenia wyjścia Grecji ze strefy euro oraz okres przedwyborczy. Niska stopa zwrotu czy wysoka zmienność kursu złotego względem euro i dolara w 2015 r. w porównaniu z 2014 r. także miały znaczenie. W I kw. 2014 r. mieliśmy wysoką bazę obrotów. II kw. tego roku pod względem obrotów był dobry, ale na wynikach całego półrocza zaważył słabszy I kw. Niepewność co do rezultatów wyborów parlamentarnych i wynikająca z tego niewiadoma odnośnie do programu gospodarczego nowych władz w kraju, w tym kwestie ewentualnego podatku bankowego i przewalutowania kredytów frankowych, mają przełożenie na zachowanie spółek z sektora bankowego, który ma wysoki udział w indeksie WIG20. Znaczenie dla wyników tego indeksu będzie mieć też kwestia konsolidacji energetyki w kontekście górnictwa.

Kacper Kędziora, analityk w zespole doradztwa inwestycyjnego, DM BZ WBK

Hossa zwykle przyciąga inwestorów, stąd kolejne historyczne rekordy wspierały obroty na parkietach zachodniej Europy w I półroczu. Polscy inwestorzy instytucjonalni w kontekście działań EBC, dywersyfikacji portfeli oraz poszukiwania płynności przekierowali częściowo swoją aktywność ku zagranicy – wartość akcji zagranicznych w portfelach OFE wzrosła w I półroczu o 68 proc., do 9,4 mld zł. Jeśli chodzi o inwestorów indywidualnych, warto z kolei pamiętać, że od wielu lat spada udział tej grupy w obrotach na GPW w Warszawie, na co nakłada się osiągnięte nasycenie rachunkami maklerskimi, a także spadająca od połowy 2010 r. liczba rachunków aktywnych. Zwiększenie konkurencyjności wraz z dostosowaniem przepisów i standardów do rynków dojrzałych powinno zachęcić krajowych i zagranicznych inwestorów instytucjonalnych do aktywności na GPW. Z kolei inwestowanie w edukację i budowanie świadomości finansowej będzie w dłuższym terminie sprzyjać odbudowie pozycji inwestorów indywidualnych.

Piotr Tukendorf, doradca inwestycyjny, BM Deutsche Bank

Rynek polski w porównaniu z kluczowymi rynkami europejskimi znalazł się od początku 2014 r. w wyraźnej defensywie. Przyczyn tego stanu rzeczy jest co najmniej kilka. Na pewno poziomowi obrotów na GPW zaszkodziła reforma OFE, która sprawiła, że fundusze emerytalne z jednej strony nie mają do dyspozycji tylu środków do inwestowania co wcześniej oraz ze względu na fakt, że są zmuszone do większej dbałości o płynność portfela, coraz częściej kierują swą uwagę ku z reguły bardziej płynnym spółkom zagranicznym. Inwestorzy zagraniczni ponadto od ponad roku z rezerwą podchodzą do naszego rynku również z powodu kryzysu na Ukrainie, który powoduje, że część zagranicznych inwestorów instytucjonalnych przynajmniej na razie unika inwestowania na parkietach z naszej części Europy, a często w zamian inwestuje na parkietach krajów strefy euro, których to gospodarki dodatkowo pokazują coraz wyraźniejsze momentum wzrostowe.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie