W pierwszej połowie roku inwestorzy stawali przed szansą realizowania transakcji ze sporym zyskiem – główne wskaźniki naszej giełdy i większość spółek dawały zarobić. Potem było już tylko gorzej, co oznacza, że teraz trzeba pomyśleć o tarczy podatkowej.
Każdy rok jest inny
Różne są metody inwestowania i zachowania w krótszej lub dłuższej perspektywie. Zwykle nasze decyzje inwestycyjne nie są skorelowane z początkiem lub końcem roku podatkowego, mają bowiem charakter indywidualny. Oczywiście ten artykuł nie jest przeznaczony dla osób, dla których końcówka roku i spadki są tak samo dobre do zarabiania jak początek roku i wzrost. Jeśli ktoś sumiennie zarabia i płaci podatki, specjalnych porad nie potrzebuje.
Przeciętni inwestorzy mogli na początku roku zawierać transakcje przynoszące im w krótkim czasie solidny zysk. Jeśli jednak dodatkowo wierzyli, że druga połowa roku da zarobić, z pewnością zostali z otwartymi pozycjami i – co widać na parkiecie – nikłą nadzieją na powrót dobrej koniunktury. Bez spekulowania, czy są na to szanse, można powiedzieć jedno – koniec 2015 r. to klasyczna sytuacja do wykorzystania tarczy podatkowej, która zadziała modelowo, gdy na wiosennych zwyżkach wypracowaliśmy dochody.
Oczywiście nie powinniśmy też pomijać potencjalnego scenariusza na 2016 r. Może to być rok dalszych spadków, nadzwyczajnego wzrostu lub rok zmienny na sposób podobny do 2015 r. albo zmienny według dowolnie wymyślonego schematu. Musimy jednak pamiętać, że o ile ponosząc podatkowe straty możemy biernie przejść przez przełom roku (najwyżej będziemy rozliczać te straty w 2017 r.), o tyle osiągając zyski, nie możemy odwlekać w podatkach niczego. Bez skorzystania z tarczy dochód osiągnięty w tym roku zostanie nieodwołalnie opodatkowany już za cztery miesiące. Z kolei straty, z którymi potencjalnie wejdziemy w 2016 r., mogą się nam do niczego nie przydać.
Koszty podatkowe? Tylko gdy sprzedamy!
Chociaż jest to szokujące stwierdzenie, nadal spotykam się z klientami, którzy nie rozumieją, że sam zakup instrumentów finansowych nie generuje kosztu podatkowego. Ostatnio miałem do czynienia z przypadkiem, w którym księgowy próbował „zoptymalizować" wynik podatkowy do końca roku, sugerując firmie, żeby zakupiła w grudniu dużą ilość akcji. Nierzadkie są też zachowania inwestorów, którzy uważają, że nie będą musieli płacić podatku, jeśli zyski osiągnięte z inwestycji na giełdzie przeznaczą na zakup nowych walorów.