Dane GUS o produkcji budowlano–montażowej pokazują, że rynek powoli odbudowuje się po fatalnym 2016 r. W I kwartale 2017 r. skonsolidowane przychody Mostostalu Warszawa z jednej strony skurczyły się o 20 proc., ale z drugiej zanotowaliście dwucyfrową, 12–proc. marżę brutto ze sprzedaży wobec 9 proc. rok wcześniej. Jakie są pana zapatrywania na rynek i jakie są perspektywy dla grupy?
Przed nami niemal całe II półrocze i wiele rzeczy może się jeszcze zdarzyć. Niemniej 2017 r. powinien być dla branży lepszy – w tym sensie, że widać dobre perspektywy. Rynek dostrzega poprawę m.in. dzięki bardzo dużej liczbie przetargów ogłaszanych przez GDDKiA i PKP PLK. Przestój w przetargach organizowanych przez te instytucje, a także samorządy, był przyczyną załamania rynku w ubiegłym roku.
Sytuacja każdej spółki zależy od struktury portfela. Trudno mówić o możliwości radykalnego wzrostu przychodów w 2017 r., bo większość nowych kontraktów drogowych i kolejowych jest w formule „zaprojektuj i buduj". Pierwszy okres realizacji tych umów nie ma więc dużego przełożenia na przychody. Prawdopodobnie większość spółek będzie się borykać z tym, że portfele będą się zapełniać kontraktami, ale wpływy z przychodów będą widoczne dopiero w kolejnych latach.
W Mostostalu Warszawa w tym roku nie będzie raczej radykalnego spadku przychodów, bo jesteśmy w szczycie realizacji dużego kontraktu na prace przy rozbudowie Elektrowni Opole. Oczywiście sukcesywnie uzupełniamy portfel. Staramy się, żeby nie składał się on tylko ze zleceń typu „zaprojektuj i zbuduj". Poza energetyką interesuje nas budownictwo kubaturowe, drogowe, przemysłowe, i to związane z ochroną środowiska. Coraz większy nacisk kładziemy też na eksport.
Na koniec marca wartość portfela zamówień grupy wyniosła 1,2 mld zł. Poziom z kwartału na kwartał sukcesywnie spada. Na koniec 2015 r. było to ponad 2 mld zł, a w 2014 r. ponad 3 mld zł...