Zatrudnienie w sektorach pozarolniczych w Stanach Zjednoczonych rośnie w ostatnich miesiącach już w tempie symbolicznym (a po najnowszej rewizji okazało się nawet, że w czerwcu zatrudnienie zmalało – co nie zdarzyło się od 4,5 roku), a stopa bezrobocia podrosła do 4,3 proc., co jest wartością najwyższą od 2021 roku.
Jak na razie rynki doszukują się w tych danych tylko pozytywnych aspektów, a są nimi rosnące szanse na wznowienie cyklu obniżek stóp procentowych przez Fed (już na wrześniowym posiedzeniu) oraz skorelowana z tym słabość dolara (dobra choćby dla rynków wschodzących, w tym dla warszawskiej giełdy).
Takie pozytywne nastawienie inwestorów jest uzasadnione jednak tylko pod warunkiem, że schłodzenie rynku pracy w USA pozostanie pod kontrolą, tzn. zatrudnienie będzie rosło co prawda wolno, ale jednak będzie w miarę stabilne.
Warto przypomnieć bowiem, że okresy silnego spadku zatrudnienia należały do najtrudniejszych dla rynków akcji (lata 2008-2009, 2000-2002), a negatywnych skutków tej tendencji nie były w stanie od razu zniwelować nawet obniżki stóp procentowych.
W ramach tego balansowania na cienkiej linii między korzyściami i ryzykami płynącymi ze schłodzenia rynku pracy indeks S&P 500 formuje od lipca coś na kształt klina zwyżkującego, stopniowo zawężając przedział swych wahań. Negatywna wrześniowa sezonowość może potencjalnie sprzyjać testowaniu dolnego ramienia tej formacji.