Oczywiście nie sposób wskazać jeden czynnik, który odpowiada za obecną sytuację. Lista problemów jest długa. Dotyczy bowiem nie tylko krajowego podwórka. Nie sposób nie zauważyć, że nastroje globalne w ostatnim czasie wyraźnie się popsuły, na czym ucierpiały m.in. rynki wschodzące, do których wciąż zaliczana jest GPW. Działania banków centralnych czy też wojna handlowa skutecznie zniechęcają do kupowania akcji globalnych inwestorów. Statystyki są natomiast bezlitosne. Ponad 50 proc. obrotów na GPW generują inwestorzy zagraniczni, i to w dużej mierze od ich aktywności uzależniona jest płynność na warszawskiej giełdzie. Kapitał zagraniczny to raczej szybki kapitał, który równie dobrze może być motorem napędowym rynku, jak i jego hamulcowym. Na to nie mamy wpływu. Prawdziwy problem leży natomiast gdzie indziej i ma charakter lokalny.
Na razie tylko słowa
Nasz rynek od dłuższego czasu czeka na impuls, taki jak chociażby wielkie prywatyzacje sprzed lat, który tchnąłby w niego nowe życie. Niestety, w ostatnich latach zamiast tego dostawaliśmy ciosy, które skutecznie zniechęcały do giełdy. Ten najpoważniejszy to oczywiście antyreforma OFE, która była jednym z powodów, dla których ominęła nas globalna hossa. W ubiegłym roku wydawało się, że w końcu otrząsnęliśmy się po szoku związanym z funduszami emerytalnymi w roli głównej. Rynek kapitałowy i giełda znów przedstawiane były w jasnych barwach przed decydentów. Hasła takie jak: strategia na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, pracownicze plany kapitałowe, ostateczne rozwiązanie kwestii OFE czy też strategia rynku kapitałowego, dawały nadzieję, że dla giełdy idą lepsze czasy. W końcu bowiem wydawało się, że na dobre rozpocznie się budowa lokalnego kapitału, który będzie wsparciem dla rynku, a którego tak bardzo nam dzisiaj brakuje.
Na razie jednak wszystko sprowadza się do powiedzenia, że nadzieja jest matką głupich. Można odnieść bowiem wrażenie, że działania, które były zapowiedziane, w większości przypadków są po prostu pozorowane. Najdobitniej pokazuje to przypadek PPK, które miały otworzyć nowy rozdział w historii naszego rynku. Prace nad tym projektem wciąż trwają, chociaż pierwotnie zakładano, że PPK wejdą w życie w 2019 r. Na dotrzymanie tego terminu raczej już nie ma szans. Teraz coraz bardziej otwarcie mówi się o 2020 r. Patrząc jednak chociażby na to, że w przyszłym roku mamy wybory parlamentarne, raczej trudno sobie wyobrazić, że PPK będzie na sztandarach decydentów. Społeczeństwo trudno będzie przekonać do oszczędzania poprzez rynek kapitałowy, mając świeżo w pamięci aferę GetBacku. Zresztą jeśli faktycznie w 2020 r. PPK wejdą w życie, to zapewne zajmie też trochę czasu, zanim nabiorą ogłady i faktycznie będą wsparciem dla giełdy i całego rynku.
Nawet jeśli jednak uporamy się z PPK, to wciąż pozostaje jeszcze otwarta kwestia OFE. Owszem, padały deklaracje, że 75 proc. zgromadzonych w nich aktywów trafi na prywatne konta emerytalne, a pozostałe 25 proc. do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Od tego czasu minęły już jednak ponad dwa lata, a upływający czas rodzi coraz większe wątpliwości, czy aby na pewno pierwotne założenia faktycznie będą realizowane.
– Nie może być żadnych wątpliwości, że pieniądze zgromadzone w OFE zostaną przekazane Polakom, a nie do ZUS-u, co skutkowałoby nacjonalizacją wielu polskich prywatnych przedsiębiorstw i podważyłoby zaufanie inwestorów do rynku kapitałowego – mówił niedawno na łamach „Parkietu" Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich. Niestety, ryzyko całkowitego przejęcia aktywów zgromadzonych w OFE wciąż jest realne. Gdyby faktycznie tak się stało, to pewnie dzisiejsze obroty sięgające 600–700 na sesję trzeba byłoby uznać i tak za wysokie.
Czas powiedzieć: stop
Przy takich czynnikach niepewności trudno jest budować płynność na giełdzie. Niestety, nawet najlepsza strategia GPW nie okaże się receptą na całe zło, chociaż oczywiście próbować zawsze warto. Mamy do czynienia z poważnym kryzysem zaufania i brakiem lokalnego kapitału. Ostatnie wydarzenia rynkowe, takie jak chociażby GetBack, a także brak konkretnych działań (np. w sprawie PPK i OFE), prowadzą do tego, że ten kryzys się pogłębia, a i kapitału na rynku jest coraz mniej. Nie można także zapominać, że giełda to system naczyń połączonych, gdzie płynność przyciąga płynność. Inwestorzy zagraniczni z uwagą śledzą to, co dzieje się globalnie, ale także i lokalnie. Niepewność oraz niższa płynność na GPW to również gorsze warunki handlu dla nich.