Tomasz Czechowicz, MCI Capital: Nie wszyscy rozumieli, co w istocie kupują

Wywiad | Tomasz Czechowicz z prezesem MCI Capital i Private Equity Managers rozmawia Andrzej Pałasz

Aktualizacja: 28.05.2019 12:08 Publikacja: 28.05.2019 05:00

Tomasz Czechowicz

Tomasz Czechowicz

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Zaufanie do rynku funduszy jest dziś mocno nadszarpnięte, a w ostatnim czasie o branży znów mówi się źle w związku z funduszem MCI, z którego część inwestorów chce, ale nie może wycofać pieniędzy. Czy pan nie powinien jak najszybciej porozumieć się z innymi uczestnikami funduszu MCI TechVentures 1.0.?

Po pierwsze, warto przypomnieć, że inwestycje private equity to przedsięwzięcia długoterminowe, z ograniczoną płynnością, która jest też gwarancją bezpieczeństwa.

Sugeruje pan, że uczestnicy, którzy dziś chcą wycofać swoje pieniądze z MCI TechVentures 1.0., tego nie wiedzieli?

Dziś po sygnałach, jakie TFI otrzymuje podczas spotkań z niektórymi inwestorami czy z mediów, wrażenie jest takie, że nie wszyscy inwestorzy rozumieli inwestycję w fundusz private equity jako inwestycję długoterminową.

Problem jednak polega na tym, że część inwestorów czuje się pokrzywdzona w związku z – ich zdaniem – nierównym traktowaniem uczestników funduszy. MCI Capital, którym pan kieruje, mogło wycofać pieniądze z funduszu, a inni inwestorzy nie.

Wszyscy inwestorzy są traktowani zgodnie z zapisami statutu funduszu MCI TechVentures 1.0. Podkreślam, że każdy fundusz private equity to inwestycja długoterminowa. Większość tego typu funduszy jest tworzona na dziesięć lat i zazwyczaj bez gwarantowanej możliwości wycofania pieniędzy w trakcie trwania funduszu – na takich zasadach funkcjonuje ponad 90 proc. branży PE/VC. My od 2009 r. dystrybuowaliśmy z udziałem partnerów fundusz MCI TechVentures 1.0., jak również MCI.EuroVentures 1.0. na bardzo czytelnych zasadach. Kanał dystrybucyjny jest odpowiedzialny za to, aby w sposób transparentny i czytelny przedstawić każdy produkt inwestorom.

MCI jest właścicielem zarówno certyfikatów założycielskich (certyfikaty założycielskie obejmowali wszyscy inwestorzy inwestujący w latach 2008–2012), jak i certyfikatów zwykłych, emitowanych w kolejnych latach.

W tej chwili trudno o proste rozwiązanie. Z jednej strony mamy inwestorów giełdowych i obligatariuszy spółki MCI Capital, a z drugiej inwestorów w funduszach, gdzie jednym z nich jest również MCI Capital. To nie jest kwestia konfliktu, a jeśli już, to dopracowania rozwiązań, które będą lepsze niż obecne dla wszystkich tych grup. My nie możemy działać na szkodę MCI Capital.

Zarówno w MCI Capital, jak i w MCI TechVentures 1.0. pan ma dominującą pozycję, z której teraz pan korzysta. Inni inwestorzy mają prawo czuć się pokrzywdzeni.

Nie posiadam pozycji dominującej w MCI Capital TFI. Ponadto w żadnym z tych podmiotów decyzje nie zapadają jednoosobowo. Zwróćmy uwagę, że narastająco inwestorzy indywidualni umorzyli dotąd więcej certyfikatów niż MCI Capital. Można powiedzieć, że do MCI Capital, mimo że ma do tego pełne prawo wynikające z czasu, od kiedy jest inwestorem w MCI TechVentures 1.0., trafiło mniej pieniędzy niż do inwestorów indywidualnych.

Taka informacja niewiele dziś mówi innym inwestorom, którzy – gdyby MCI Capital przy następnych okazjach również korzystało z pełnego limitu umorzeń – mogą czekać na swoje pieniądze latami.

Jak wspomniałem, inwestycje private equity są wieloletnie. My jesteśmy zaangażowani w MCI TechVentures 1.0. niezmiennie od 2008 r., czyli od samego początku funduszu.

Trzymanie się takiego stanowiska raczej nie doprowadzi szybko do porozumienia. Nie obawia się pan o swój wizerunek?

MCI Capital ma akcjonariuszy i obligatariuszy, o których interes również musi dbać. Przystępując do jakiegokolwiek funduszu, należy wiedzieć, w jakich ramach on działa. Fundusz MCI TechVentures 1.0. został zaprojektowany tak, aby umożliwić inwestorom dostęp do płynności, co jest dość unikalne. Dotychczas wypłaciliśmy 415 mln zł inwestorom, z czego 230 mln zł przypadło inwestorom indywidualnym. To bardzo dużo jak na specyfikę funduszu i z pewnością najwięcej spośród działających w Polsce funduszy VC. To też pokazuje, że aktywa funduszu są płynne. Fundusz ma dobre wyniki, bo w ostatnich dziesięciu latach stopa zwrotu wyniosła ponad 135 proc. To znacznie powyżej średniej europejskiej. Problemy, z jakimi dziś się mierzymy, wynikają z nieznajomości specyfiki branży VC albo postrzegania sytuacji inaczej, niż wskazują na to fakty.

Co ma pan na myśli?

Jak się okazuje, nawet ci, którzy przyznają, że poznali statut, w swoich założeniach nie zakładali, iż MCI Capital wykorzysta swoje prawa. A jak to wygląda z naszej perspektywy? MCI Capital po raz pierwszy od utworzenia funduszu skorzystało ze swoich uprawnień zapisanych w statucie i umorzyło część certyfikatów, wykorzystując cały, roczny, 10-proc. limit. Inwestorzy, którzy dołączali do funduszu, zobowiązani byli zapoznać się ze statutem, w którym od powstania nie dokonaliśmy żadnych zmian w kwestii zasad umorzeń. Dokumenty, które podpisywali, potwierdzają, że rozumieją, co kupują. Tymczasem dziś odnosimy wrażenie, że traktowali tę inwestycję jak lokatę.

Skorzystaliśmy z naszych uprawnień, ponieważ MCI Capital również ma swoje zobowiązania, m.in. w postaci zapadających niebawem obligacji. Historycznie umarzaliśmy mniej niż inwestorzy indywidualni, więc to tym bardziej świadczy o naszej odpowiedzialności względem innych uczestników i za wyniki funduszu. Patrząc zaś na same wyniki, można powiedzieć, że to wcale nie jest dobry moment na umarzanie certyfikatów funduszu.

Może warto było zadbać o edukację wcześniej? Czy w materiałach marketingowych znalazły się informacje o uprzywilejowanych certyfikatach?

Nasze materiały marketingowe odpowiadają wymogom określonym w przepisach prawa. Zgodnie z praktyką rynkową w żadnej prezentacji inwestorskiej nie opisuje się szczegółów statutu. Jednak statut i umowa inwestycyjna są dokumentami, z którymi każdy inwestor powinien się zapoznać. Materiały marketingowe mają zaś na celu zainteresować potencjalnych inwestorów i również odsyłają do statutu. Nie sposób umieścić w nich takich szczegółów. Ze statutem klientów ma obowiązek zaznajomić dystrybutor funduszu, a – co istotne – zdecydowana większość uczestników nabyła certyfikaty za pośrednictwem dystrybutorów, z którymi współpracujemy.

Głównym powodem wypłaty pieniędzy z funduszu przez MCI Capital było pozyskanie środków na wykup obligacji. Czy spółka ma kapitał na wykup papierów zapadających w tym i w przyszłym roku?

Spółka jest w bardzo dobrej kondycji. Tylko w zeszłym roku wypracowaliśmy zysk netto na poziomie 175 mln zł. Ostatni czas na rynku kapitałowym jest dość trudny, jeśli chodzi o płynność. Rzeczywiście, teraz zbliża się termin wykupu kilku serii obligacji. W innym wypadku nie musielibyśmy decydować się na umorzenie tych certyfikatów. W funduszach mamy bogate portfolio spółek i w kolejnych latach oczekujemy wielu realizacji inwestycji, czyli exitów. Co ciekawe, w związku z planowanymi w tym roku wyjściami z inwestycji (ATM, ABC Data) po raz pierwszy w historii możemy nie mieć długu netto. Obecnie mamy najniższy wskaźnik zadłużenia do aktywów netto od pięciu lat i jesteśmy przygotowani do obsługi całego zapadającego zadłużenia w 2019 r.

Do jakich zmian w statucie MCI TechVentures 1.0. jesteście skłonni doprowadzić?

Sprawa jest dość skomplikowana, bo są bardzo różne oczekiwania. Musimy pogodzić interesy MCI Capital i inwestorów indywidualnych, wypracować takie rozwiązanie, które będzie pozytywne dla wszystkich.

MCI Capital zależy na tym, żeby wynik funduszu był jak najlepszy, czyli aby aktywa sprzedawać w optymalnym momencie. Na czym zależy inwestorom indywidualnym? Część chce uzyskać płynność, ale innym na pewno zależy głównie na wyniku. Pojawiły się różne pomysły, m.in. wprowadzenia funduszu na giełdę, wprowadzenia stałej dywidendy czy też określenie momentu zamknięcia funduszu. Obecnie prowadzimy dialog.

Do którego rozwiązania się pan skłania?

Do takiego, które zachowa wartości dla MCI Capital, ale też sprawi, że inwestorzy indywidualni będą się czuli bezpiecznie.

Czy za rok, gdy MCI TechVentures 1.0. znów będzie mógł umorzyć część certyfikatów, skorzysta pan z okazji?

W poprzednich latach MCI Capital umarzało istotnie mniej certyfikatów niż pozostali inwestorzy. Przez ostatnie dwa lata umarzaliśmy certyfikaty pro rata (proporcjonalnie – red). Tegoroczne umorzenia były podyktowane presją płynnościową, a nie chęcią realizacji zysków. Oceniamy, że w ostatnich latach nie mamy do czynienia z maksymalizacją wartości portfela, w związku z tym – jeśli nie będziemy mieli presji płynnościowej – prawdopodobieństwo umarzania przez nas certyfikatów innych niż pro rata w kolejnych latach nie jest duże.

Co zrobił pan do tej pory w kierunku porozumienia z innymi inwestorami?

W najbliższym czasie zostanie zorganizowane spotkanie z przedstawicielami dystrybutorów w celu omówienia problemu i przedyskutowania możliwych rozwiązań w zakresie zmian statutu funduszu.

Nie obawia się pan wpływu tego zamieszania na reputację? W przyszłości pewnie chciałby pan finansować inwestycje długiem?

Nigdy tego typu sytuacje nie są dobre. Jednocześnie będziemy robili wszystko, aby to nie wpływało na wyniki funduszu.

CV

Tomasz Czechowicz to założyciel, akcjonariusz i prezes MCI Capital oraz Private Equity Managers. Od ponad 20 lat zajmuje się inwestycjami venture capital i private equity. Absolwent Politechniki Wrocławskiej, Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu oraz programu Executive MBA Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i Uniwersytetu Minnesoty.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie