Pierwsze cztery miesiące 2022 r. okazały się jednymi z najbardziej zmiennych i nieprzewidywalnych okresów w ostatnich kilku latach. Co może wydawać się paradoksalne, nawet podobny okres w pandemicznym roku 2020 przyniósł mniej zamieszania na rynku. Wówczas oczywiście skala spadków była nieporównywalnie wyższa, ale silne i pewne okazało się późniejsze odbicie indeksów. Obecnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Gdy jeszcze w marcu wydawało się, że rynki dość szybko podniosą się po stratach spowodowanych wojną w Ukrainie, kwiecień kompletnie zmienił obraz sytuacji. Do nowych demonów szybko dołączyły stare, spośród których podkreślić należy inflację, wzmocnioną skutkami wojny i nałożonymi na Rosje sankcjami. W rezultacie rynki znalazły się na poziomie marcowych dołków i trudno nazwać to zachowanie zupełnie przypadkowym.

Robiąc kilka kroków wstecz i próbując spojrzeć na rynki nie tylko przez pryzmat obecnych wydarzeń, nasuwa się kilka refleksji. Przede wszystkim rosyjska inwazja na Ukrainę z dużą pewnością stanowi przyczynę największej zmiany w globalnym porządku gospodarczym od zamachów z 11 września 2001 r. Z perspektywy Europy i globalnego porządku po 1945 r. świat radził sobie dość dobrze z zapobieganiem konfliktom pomiędzy największymi globalnymi potęgami, czyniąc koszt prowadzenia wojny nieproporcjonalnie wysokim do możliwych do osiągnięcia korzyści. Rosja w ciągu zaledwie kilku dni zakończyła tę doktrynę. Największe w historii sankcje nałożone przez wiele państw europejskich i krajów Ameryki Północnej to tylko jeden z elementów układanki. Kolejny to największa od drugiej wojny światowej skala pomocy militarnej od Stanów Zjednoczonych i pozostałych państw NATO. Ale przede wszystkim istotna jest zmiana podejścia wielu państw europejskich do polityki energetycznej i związane z tym szerokie reperkusje gospodarcze.

Kluczem na przyszłość pozostaje kondycja globalnej gospodarki i zmiana polityki banków centralnych, gdzie wojna wpływa na zaostrzenie podejścia decydentów. Sam przebieg działań zbrojnych, które wydają się dalekie od zakończenia, w najbliższym czasie powinien być raczej czynnikiem pobocznym, wpływającym jednak pośrednio na wycenę części aktywów na rynkach wschodzących, w tym w Polsce. W perspektywie globalnej pod znakiem zapytania stoją wyniki spółek mocno wzrostowych i cyklicznych. W ostatnim czasie ich notowania dyskontowały – i mogą to robić nadal – obawy o wpływ podwyżek stóp na tempo wzrostu globalnej gospodarki. Sam cykl podwyżek jest już w cenach i nie powinien już oddziaływać negatywnie.

Biorąc pod uwagę skalę przeceny na rynku, maj wcale nie musi okazać się złym miesiącem dla akcji. Okazji inwestycyjnych, zarówno na krajowym, jak i globalnym rynku, jest aż nadto. Dawno już jednak nie były one obarczone takim ryzykiem, jednak powrót do poziomów z początku kwietnia nie wydaje się być nieprawdopodobny.