Wczorajsze notowania zakończyły dość ciekawy tydzień. Jednak mimo to, że był ciekawy, niewiele się faktycznie zmieniło. Na indeksie nadal nie pojawiły się nowe rekordy wzrostu. Pojawiły się wprawdzie na rynku terminowym, ale nie ma to znaczenia, gdyż to właśnie indeks jest ważniejszy. W trakcie tygodnia doszło za to do wyjścia poza obszar kanału spadkowego. Górne ograniczenie zostało przełamane i teraz powinno pracować jako wsparcie. Nie jest wykluczone, że wkrótce będziemy mieli okazję to sprawdzić.
Wydawało się, że opuszczenie kanału sprawi, że popyt będzie bardziej skory do aktywności. Sesja wtorkowa faktycznie wyglądała nieźle. Spory wzrost cen przy wysokim obrocie wiele mógł obiecywać. Nawet pojawiły się opinie, że za tymi zakupami stoi zagranica. Doszukiwanie się zagranicznego źródła kapitału chyba nie jest zasadne, gdyż rynek w ostatnich miesiącach wykonał znaczny ruch wzrostowy i raczej należałoby spodziewać się prób zrealizowania zysków. Poza tym złoty w ostatnich dniach nie wykazuje się mocą.
No i jeszcze jeden aspekt: wtorkowa sesja była jedyną z tak wyraźną przewagą popytu. To też każe się zastanawiać, jakie są prawdziwe zamiary kupujących. Tym bardziej że mamy świadomość, że zakupy czynione na obecnych poziomach mają ograniczony potencjał zysku.
Mimo wtorkowego wzrostu cen i mimo wyjścia z kanału spadkowego zostaliśmy na weekend pozostawieni ze sporymi wątpliwościami. Pojedyncza akcja popytu nie wróży niczego dobrego. Czy te wtorkowe zakupy miały pobudzić resztę rynku? Jeśli tak, to chyba się to nie udało. Czas też nie jest szczególny, bo na Zachodzie akurat ma miejsce korekta ostatnich wzrostów. Na tym tle wyglądamy nawet całkiem przyzwoicie, ale popyt wyraźnie zmalał.
Byki na razie ratuje fakt niewielkiej skali spadku od szczytu ze środy. Nadal są techniczne podstawy do tego, by spodziewać się kontynuacji trendu wzrostowego. Sytuację zmieniłoby ponowne zejście w obszar kanału spadkowego. Zanegowałoby ono pozytywną wymowę wtorkowej sesji. Póki jednak ceny trzymają się nad górnym ograniczeniem kanału, możliwość wzrostu cen należy uznać za bardziej prawdopodobną niż spadku. Kto wie, może w nadchodzącym tygodniu w końcu uda się opuścić ponadmiesięczną konsolidację, która faktycznie jest kontynuacją letniej konsolidacji, ale jedynie przeniesioną 100 pkt wyżej.