Wczorajsze zachowanie naszego rynku akcji jest zastanawiające, a i z pewnością równocześnie nieco rozczarowujące. Przy przyzwoitej postawie popytu na rynkach światowych u nas przewagę tego dnia uzyskała podaż. W efekcie, zamiast podążania za indeksami zachodnimi, obniżaliśmy poziom notowań. Kto ma zatem rację? Czy nasi rodzimi gracze, którzy wyraźnie wątpią w szanse na dalszy wzrost cen, czy też gracze operujący na głównych światowych parkietach?

Jak zwykle przy takich okazjach bywa, wszelkie spekulacje i kalkulacje można ukrócić jednym zdaniem: rację mają wsparcia. "Kula prawdę Ci powie" - ktoś to pamięta? Teraz jest podobnie. Można się zastanawiać, ale i tak ostatecznie to zachowanie cen względem poziomu wsparcia rozstrzyga wszelkie wątpliwości. Mimo wszystko pokuśmy się o spekulacje. Po pierwsze, wątpliwości co do możliwości pojawienia się zwyżki raczej skłaniają do tezy, że ta zwyżka jednak się pojawi.

Ponownie mamy wrażenie, jakby nasi gracze chcieli wyprzedzić wypadki. Gdy ceny na Zachodzie rosną, u nas szuka się okazji, by wyjść z rynku bądź sprzedać kontrakty, bo pewnie zaraz i tam zaczną ceny spadać. Powszechne oczekiwania raczej się nie sprawdzają.Sygnalizuje to także Mark Hulbert, który po poniedziałkowej sesji przejrzał wskazania śledzonych przez niego autorów newsletterów.

Okazuje się, że obecne średnie zalecenie tychże autorów mówi o zaangażowaniu w akcje na poziomie 29,1 proc. To ciekawe, bo indeksy są blisko szczytów, a średnie wskazanie jest zdecydowanie niższe od tego, jakie zostało zaobserwowane w chwili wyznaczania rekordów aktualnego wzrostu. Wtedy było to 45,2 proc. Poziomy indeksów są więc podobne, ale z biegiem czasu pojawiło się zwątpienie w szanse na dalszą zwyżkę. Zdaniem Hulberta, który również kieruje się przekonaniem kontrariańskim, tak wyraźny spadek optymizmu wobec możliwości wykreślenia nowych maksimów trendu wskazuje na realną możliwość ich wykreślenia. Rynek ma szansę na zwyżkę cen, bo pojawiło się zwątpienie w kontynuację trendu.

Czy jeśli rynek amerykański faktycznie będzie zyskiwał na wartości, polski rynek będzie tracił? Pewnie kilka dni tak, ale zapewne skala spadku cen nie byłaby znacząca, a przedłużanie się takiej dywergencji raczej nie będzie miało miejsca. Komuś puszczą nerwy, i to raczej nie byliby "wpatrzeni w Warszawę gracze z Wall Street".