W ubiegłym tygodniu we wtorek doszło do wybicia z kanału spadkowego, w którym wykres kontraktów przebywał kilka tygodni. Można było to odebrać jako sygnał przejęcia inicjatywy przez kupujących. Okazało się, że tej inicjatywy starczyło jedynie na symboliczne poprawienie szczytu trendu na rynku terminowym. Na indeksie się to nie udało. Tym samym nie doszło do kontynuacji trendu.
Taką sytuację można było odebrać dwojako. Wzrost cen i ich wyjście poza obszar kanału tak naprawdę niewiele znaczy, bo po prostu mamy do czynienia z konsolidacją, a więc nie ma się co przejmować zmianami cen, jakie mają miejsce w jej wnętrzu. W takim wypadku liczy się jedynie wybicie poza obszar konsolidacji. Drugie podejście to przyznanie, że wybicie z kanału jest istotne, a skoro nie udało się wyjść na nowe maksima, to znaczy, że z rynkiem nie jest dobrze i może nastawienie pozytywne nie jest już właściwe.
Z obu podejść wynikają inne wnioski po wczorajszej sesji. Wczoraj bowiem wykres cen powrócił w zakres kanału spadkowego, z którego się wcześniej wybił. Jeśli uznajemy istotność kanału, tym samym uznajemy, że ostatni spadek nie był jedynie ruchem powrotnym, ale wynikiem słabości rynku, która pierwsze swe oznaki pokazała przy rachitycznej próbie wyjścia na nowe szczyty trendu. W takim wypadku mamy negację pozytywnej wymowy wyjścia z kanału i oczekiwanie na dalszy spadek cen w kierunku jego dolnego ograniczenia, a więc równocześnie pod dołek z połowy września. W takiej sytuacji pozytywne nastawienie może nie mieć sensu.
Alternatywne podejście nie przywiązuje wagi do linii kanału, a więc i nie ma podstaw do wyciągania zbyt poważnych wniosków. Owszem, wyjście na maksima się nie powiodło, ale nadal wykres cen znajduje się nad poziomem z połowy września i póki nie został pokonany, zmiana nastawienia nie ma podstaw. W końcu liczy się wybicie z konsolidacji, a nie jakieś kanały w jej ramach. Kto ma rację?
Jak zwykle tego nie wiadomo. To zadaniem graczy jest rozważenie, czy bardziej im odpowiada transakcja na wyższym poziomie, ale obarczona ryzykiem, że będzie ona przedwczesna, czy też transakcja na bazie pewniejszego sygnału, ale na poziomie mniej korzystnym. W takich przypadkach nie ma dobrej odpowiedzi. Wszystko rozbija się o osobiste podejście uczestnika gry i jego preferencje oraz poziom podejmowanego przez niego ryzyka.