Niestety wchodzimy w fazę ciszy publikacji danych makro. Dziś w planie nie ma żadnych, które mogłyby w najmniejszym stopniu wpłynąć na poziom notowań. To sprawia, że trzeba się liczyć z kolejną nudną sesją. Nie można wykluczyć, że brak danych może został wykorzystany przez popyt, ale z pewnością nie jest to scenariusz w takich warunkach najbardziej prawdopodobny.
Co do wczorajszej sesji w Stanach to poza otwarciem nie będzie ona dla nas natchnieniem. Jedynym wyróżniającym się wydarzeniem była publikacja wskaźnika ISM dla sektora usług, która była powiewem optymizmu, gdyż w ostatnim czasie publikacje były głównie rozczarowujące. Wzrost wartości wskaźnika ponad poziom 50 proc. w połączeniu analogicznym wskaźnikiem dla sektora przemysłu pozwala na wnioski, że tego lata gospodarka amerykańska wyszła z recesji. Oczywiście nadal istnieją obawy, że po tym chwilowym oddechu ponownie się w nią nie pogrąży.
Wczoraj nieźle sobie radził sektor finansowy, który zyskiwał m.in. dzięki dobrym słowom o zdywersyfikowanych bankach, jakie opublikował analityk Goldman Sachs. Cały sektor zyskał 3,3 proc. Zyskiwały też spółki surowcowe, co było prostym przełożeniem wzrostu cen surowców, a ten wzrost miał związek ze słabszym dolarem.
Zadaniem byków na dziś będzie próba utrzymania poziomów z otwarcia. To wcale nie musi był łatwe, choć pewnie otwarcie nie będzie aż tak mocno odbiegać od poziomu wczorajszego zamknięcia. Problem w tym, że popyt ostatnio nie pokazał zbyt wiele i nawet tak proste zadanie może nie zostać zrealizowane.