Nie zapowiadało się, by poziomy wsparcia, z których pierwszy znajdował się niemal 200 pkt poniżej zamknięcia z wtorku, były przełamane. Tym samym całe notowania należało przesiedzieć, jak ktoś to kiedyś określił "z nogami na biurku". Sesja nie miała być przełomem.

Nie była, choć wydarzyło się kilka ciekawych rzeczy. Przez dłuższy czas ceny wahały się w dość wąskim przedziale wartości w okolicy zamknięcia poprzedniej sesji. Równocześnie na rynkach zachodnich kreślona była korekta ostatnich wzrostów. Nasz rynek zachowywał się relatywnie mocniej. Wprawdzie przy cenach widniały minusy, ale ich skala była mniejsza. Można uznać, że słabość rynków wynikała z faktu pojawienia się kilku rozczarowań związanych z publikowanymi przez spółki amerykańskie raportami finansowymi. Sytuacja zmieniła się, gdy swoje raporty opublikowały Morgan Stanley i Wells Fargo. Lepsze od prognoz wyniki spółek finansowych najpierw zatrzymały spadek cen, a gdy okazało się, że słabszy wynik Boeinga nie wpłynął na rynki, popyt przystąpił do działania. Kontrakty w USA oraz indeksy europejskie zaczęły odrabiać straty, a u nas szybko pojawiły się plusy.

Końcówka dnia to już regularny wzrost cen. Popyt zdecydowanie przeważył i widać było wyraźny optymizm. Baza rozciągnęła się do +30 pkt. Spora zmiana wobec przedwczorajszych +10 pkt. Nie jest to może szczyt optymizmu, ale warto ją odnotować. Tym bardziej że zakończyliśmy notowania na nowych rekordach trendu. Trzymanie nóg na biurku okazało się całkiem zyskowne.

Co teraz? Indeks zakończył wczorajsze notowania 30 pkt od potencjalnego poziomu oporu. Czy będzie to poziom skuteczny, to zupełnie inna kwestia. My i tak nie będziemy jej rozstrzygać, a dowiemy się o tym później. Czy zatem wczorajsza sesja cokolwiek zmienia? Zwiększenie się skali trendu umożliwia podniesienie poziomu pierwszego wsparcia. Dla szybszych graczy możliwym do rozważenia dołkiem, którego pokonanie zmieni nastawienie z pozytywnego na neutralny, może być dołek z 16 października (2274). Znajduje się on 130 pkt pod obecnymi notowaniami, a więc szansa na to, że już zostanie on pokonany, jest raczej niewielka. Z nastawieniem negatywnym bym się nie spieszył. Warto mieć szacunek do trendu, który trwa kilka miesięcy.