Po piątkowej sesji nie ma wątpliwości. Na rynku terminowym pojawiły się nowe rekordy zwyżki, jaka ma swój początek pod koniec zimy 2009 r. O ile w trakcie tygodnia rynek podszedł w pobliże rekordów i na wykresie łączącym w prosty sposób kolejne serie kontraktów pojawiło się maksimum, o tyle mieliśmy świadomość, że na serii grudniowej rekordów nie było. W piątek ta wątpliwość została rozwiana.
Takie wydarzenie ma dwojakie znaczenie. Po pierwsze, potwierdza ruch, jaki trwa już od początku lipca. Tym samym w średnim terminie mamy potwierdzenie słuszności utrzymywania pozytywnego nastawienia. Piątkowe rekordy sprawiają, że prawdopodobieństwo, że to nastawienie się zmieni już na następnej sesji, jest małe. Prawie niemożliwe, ale w odniesieniu do rynku słowo "niemożliwe" nie istnieje.
Po drugie, na terminowym powiększyła się skala wzrostu cen, jaki trwa już od kilkunastu miesięcy. Doświadczenie ostatniego roku wskazuje, że warto się zastanowić, co się za tymi rekordami kryje. Jeśli uznać, że ponownie mamy do czynienia z tą samą sytuacją, jaka spotykała rynek po zaliczeniu rekordów, to teraz posiadacze długich pozycji mogą się obawiać powtórki i spadku cen. Mimo wszystko spora grupa zdecydowała się na pozostanie na rynku. Ba, warto zauważyć, że tym razem wraz ze wzrostem cen LOP nie rosła już tak zdecydowanie. Owszem, jest spora, ale przy poprzednich rekordach była większa. Może więc teraz ceny nie cofną się za szybko?
Dylematy dotyczące kierunku ruchu w sytuacji, gdy pojawiają się nowe maksima aktualnej tendencji, są normą. Ba, to właśnie wątpliwościami ta tendencja się żywi i dzięki wątpliwościom istnieje. Zachowanie cen nie pozostawia jednak wiele miejsca na takie dywagacje, o ile głównym czynnikiem przy analizie jest cena. Póki co poziomem wsparcia pozostaje 2520 pkt, choć można się już pokusić o rozważenie, czy dołek z czwartku nie może być pierwszym, dla najszybszych graczy, poziomem sygnalnym. Jego pokonanie byłoby sygnałem do zmiany nastawienia na neutralne. Gdyby bowiem do tego doszło, zniknąłby cały pozytywny efekt piątkowej zwyżki oraz pojawienia się rekordów. Słabość popytu w chwili kreślenia rekordów jest czymś najgorszym z punktu widzenia grających na wzrost cen. Wyjście z rynku byłoby w takiej chwili uzasadnione, choć szybkie.