Jordania – kraj, który znalazł się w oku wojennego cyklonu

Dekoniunktura w turystyce to cios w gospodarkę Jordanii, której wyraźnie brakuje silników wzrostu. Kraj nie ma złóż ropy, gazu ani podobnie cennych kopalin.

Publikacja: 28.06.2025 09:41

W Dżarasz można zwiedzić ruiny dobrze zachowanego rzymskiego miasta. Są tam m.in. aleje z kolumnami,

W Dżarasz można zwiedzić ruiny dobrze zachowanego rzymskiego miasta. Są tam m.in. aleje z kolumnami, teatry, hipodrom i łuk triumfalny.

Foto: Fot. H. Kozieł

Wojna izraelsko-irańska zastała mnie w Jordanii. O zagrożeniu dawały znać alarmy lotnicze. Poza tym jednak życie toczyło się tam normalnie. Rano 13 czerwca 2025 r. zwiedzałem Petrę – imponujące, starożytne miasto wykute w skale około 2 tys. lat temu. To główny, ikoniczny zabytek Jordanii – ukazany choćby w filmie „Indiana Jones i ostatnia krucjata”. W pewnym momencie rozległ się dźwięk syren alarmowych. Zastanawiałem się, co to oznacza. „Czy to jakiś zamach terrorystyczny lub wypadek? A może tylko ćwiczenia?”. Po niebie przeleciały myśliwce. Dopiero po wyjściu z Petry i odzyskaniu dostępu do internetu dowiedziałem się, jakie są przyczyny tego alarmu. Izrael dokonał spektakularnego uderzenia w szereg celów w Iranie, a Irańczycy odpowiedzieli salwami rakietowymi i falami dronów, które znalazły się również w jordańskiej przestrzeni powietrznej. Nisko przelatujące myśliwce Królewskich Sił Powietrznych Jordanii obserwowałem też w mieście Madaba (znanym z bizantyńskich mozaik). W Ammanie, jordańskiej stolicy, kilka razy w ciągu nocy odzywały się syreny alarmów przeciwlotniczych. Mało kto się jednak nimi przejmował. W hotelu, w którym się zatrzymałem, odbywało się akurat wesele. Ubrani na europejską modłę państwo młodzi wysiedli z nowiutkiego, białego kabrioleta mercedesa. Kamerzysta i fotograf przez dłuższą chwilę uwieczniali pannę młodą i jej śnieżnobiałą suknię. Na recepcji czekała na nowożeńców beduińska kapela (w skład której wchodził również kobziarz). Grała głośno i skocznie, a goście weselni śpiewali, klaskali i pokrzykiwali. Obok młodych dziewczyn w islamskich chustach bawiły się dziewczyny bez chust, w drogich sukienkach, o mocno opalonej skórze, hebanowych włosach i dużych ciemnych oczach. Wojna gdzieś się tam trwa, rakiety lecą na Izrael, a życie nadal się toczy…

Zarabiać na piachu

Podczas wycieczki odbierałem oczywiście wiadomości od znajomych z zapytaniami, czy jestem bezpieczny i czy mam świadomość, że jestem „w oku cyklonu”. Nie było jednak ani jednego momentu, w którym czułbym się podczas tej wyprawy niebezpiecznie. Wręcz żałowałem, że nie dostrzegłem na niebie irańskich rakiet lecących przeciwko państwu żydowskiemu. (Na platformie X było wówczas sporo filmów z libańskich wesel oraz innych nocnych imprez, podczas których można było obserwować na niebie takie „fajerwerki”.) Miałem to szczęście, że wylot do kraju miałem planowo przez lotnisko w egipskim Szarm el-Szejk i nie musiałem się przejmować zamknięciem przestrzeni powietrznej nad Jordanią. Nie da się jednak ukryć, że wojna izraelsko-amerykańsko-irańska skutecznie zniechęciła w wielu turystów do planowania urlopów w Jordanii oraz w innych krajach Bliskiego Wschodu. Uderzyła więc rykoszetem w jeden z filarów tamtejszych gospodarek.

Pomnik Węża Miedzianego na Górze Nebo. Stąd ponoć Mojżesz oglądał ziemię Izraela.

Pomnik Węża Miedzianego na Górze Nebo. Stąd ponoć Mojżesz oglądał ziemię Izraela.

Foto: Fot. H. Kozieł

W Jordanii już i tak dawała o sobie znać turystyczna flauta. W Petrze nie widać było tłumów (może dlatego, że odwiedzaliśmy ją wcześnie rano, przed głównymi falami turystów), a lokalni sprzedawcy pamiątek sprawiali wrażenie raczej zdesperowanych. Gdy zwiedzaliśmy inne zabytki, nasz autokar był zwykle jedynym na parkingu. Nawet plaże nad Morzem Martwym były dosyć puste. Zapewne turystów odstraszała trwająca od października 2023 r. wojna sąsiedniego Izraela z Hamasem. Wiele osób nie zdaje sobie bowiem sprawy z tego, że Jordania jest krajem stosunkowo bezpiecznym, w którym zamachy terrorystyczne zdarzają się dużo rzadziej niż we Francji czy w Niemczech. Z tego, co słyszałem od samych Jordańczyków, ruch turystyczny spadł tam mocno po 2022 r. Wcześniej przyjeżdżało tam dużo turystów z Rosji. Wojna o Ukrainę oraz związane z nią sankcje mocno osłabiły jednak napływ urlopowiczów z tego kierunku. Nad Morzem Martwym ponoć widać też dużo mniej rosyjskich influencerek przyjeżdżających tam, by pielęgnować swoją urodę miejscowymi minerałami i kosmetykami.

Czytaj więcej

Riwiera w Strefie Gazy, czyli najbardziej szalony sen Donalda Trumpa

Dekoniunktura w turystyce to oczywiście cios w gospodarkę Jordanii, której wyraźnie brakuje silników wzrostu. Kraj ten nie został pobłogosławiony przez Allacha złożami ropy, gazu ani podobnie cennych kopalin. Nie posiada dobrze rozbudowanego przemysłu. Dominuje pustynny krajobraz, w którym trudno rozwijać rolnictwo. Jordania ma też poważny deficyt wody. Do gospodarstw domowych płynie ona w kranach zaledwie przez 35 godzin w tygodniu! Na dachach domów można często zobaczyć duże zbiorniki, w które bezcenna woda jest gromadzona na zapas podczas owych 35 krytycznych godzin. Kraj do niedawna próbował pokrywać swój deficyt wody zakupami w Izraelu. Po tym jak Izrael zaczął masakrować bombami Strefę Gazy, opinia publiczna zaczęła jednak protestować przeciwko tym zakupom. Rząd zmuszony był do ich przerwania. Nadzieją dla kraju stały się zakupy z Arabii Saudyjskiej oraz Syrii, z której nowymi władzami Jordania układa sobie przyjazne relacje.

Takie krajobrazy można oglądać w pobliżu miasteczka Wadi Moussa, które legenda wiąże z Mojższeszem i

Takie krajobrazy można oglądać w pobliżu miasteczka Wadi Moussa, które legenda wiąże z Mojższeszem i wodą, która wytrysnęła ze skały. W pobliżu jest Petra.

Foto: Fot. H. Kozieł

Według wyliczeń Międzynarodowego Funduszu Walutowego PKB na głowę w Jordanii wynosi (licząc według parytetu siły nabywczej) 11,5 tys. USD. W sąsiednim Egipcie to 21,7 tys. USD, w Polsce 55,2 tys. USD, w Izraelu 56,4 tys. USD, a w Arabii Saudyjskiej 61,9 tys. USD. Jordański PKB na głowę jest trochę niższy niż indyjski (12,1 tys. USD) czy boliwijski (11,6 tys. USD), ale ciut wyższy niż marokański (11,3 tys. USD). Jordania jest więc jednym z najbiedniejszych krajów Bliskiego Wschodu – biedniejsze od niej są tylko państwa pogrążone w wojnach lub do niedawna dotknięte konfliktami. Każdy dolar wydany na miejscu przez turystów ma więc duże znaczenie.

Co ciekawe, sam dinar jordański jest mocną walutą. Od lat utrzymywany jest jej sztywny kurs na poziomie 1,41 USD za 1 dinara. Nie szkodzi to zbyt mocno handlowi zagranicznemu, gdyż Jordania nie jest potęgą eksportową. Jej eksport dóbr sięgał w 2023 r. tylko 14,8 mld USD. Głównymi towarami eksportowymi były wówczas: nawozy potasowe (1,9 mld USD), fosforany wapnia (1,05 mld USD) oraz biżuteria (824 mln USD). Głównymi odbiorcami jordańskiego eksportu były natomiast: USA (21 proc.), Indie (13 proc.) i Arabia Saudyjska (11,9 proc.). Sąsiedni Izrael odpowiadał tylko za 1,08 proc. eksportu. Głównymi źródłami importu były natomiast: Chiny (18,9 proc.), Arabia Saudyjska (13,6 proc.) i ZEA (8,2 proc.). Izrael odpowiadał tylko za 0,3 proc.

Współczesny Amman to typowa bliskowschodnia metropolia. Dominuje w niej chaotyczna architektura, ale

Współczesny Amman to typowa bliskowschodnia metropolia. Dominuje w niej chaotyczna architektura, ale są w niej też zabytki m.in. z czasów rzymskich.

Foto: Fot. H. Kozieł

MFW spodziewa się, że jordański PKB wzrośnie w tym roku o 2,6 proc. Kraj nie ma większego problemu z inflacją. W maju wynosiła ona tylko 1,98 proc. Za to wysoka jest stopa bezrobocia. W pierwszym kwartale 2025 r. wynosiła ona 21,3 proc. Rekordowo wysoki poziom 25 proc. osiągnęła ona w 2021 r. Teoretycznie kraj ma duży potencjał turystyczny i mógłby więcej zarabiać na gościach z zagranicy. Dałoby się ściągnąć nad Morze Martwe czy Zatokę Akaba również tych bardziej leniwych turystów – preferujących pobyt na all inclusive. Do tego potrzeba jednak rozbudowy infrastruktury hotelowej. I tego, by wojny w sąsiednich krajach nie odstraszały potencjalnych turystów od całego regionu.

Paradoksalnie Jordania jest jednym z najbardziej „pokojowych” krajów regionu. Wojska jordańskie walczyły z Izraelem ostatnim razem w 1973 r., na terytorium Syrii. Później Amman miał dosyć dobre relacje z Tel Awiwem, a w 1994 r. podpisał z Izraelem traktat pokojowy. Jordania w ostatnich dekadach unikała zaangażowania w wojny, a fala arabskich rewolucji z 2011 r. nie przekształciła się tam nawet w krótkotrwałe zamieszki. Jordanią od początku istnienia państwa rządzi dynastia haszymidzka. To jej przedstawiciele byli kiedyś strażnikami świętych miejsc islamu w Mekce i Medynie. To oni w czasie I wojny światowej rozpoczęli antytureckie powstanie inspirowane przez T.E. Lawrence’a. Haszymidzi liczyli na to, że zdobędą w ten sposób władzę nad panarabskim państwem ze stolicą w Damaszku. Mocarstwa kolonialne podzieliły jednak między sobą Bliski Wschód. Dawną domenę Haszymidów wokół Mekki dali rodowi Saudów, sami zaś Haszymidzi dostali „na pocieszenie” władzę nad Jordanią oraz Irakiem. O ile iracka monarchia została obalona przez wojskowy spisek w końcówce lat 50., to jordańska nadal trwa i cieszy się autentyczną popularnością. Wizerunki króla Abdullaha II, królowej Ranii, książąt i księżniczek zwracają na siebie uwagę choćby w sklepach i restauracjach. Często przedstawiciele rodziny panującej są przedstawiani w mundurach galowych. Przypominają nieco przedstawicieli rodu Atrydów z „Diuny” - dynastii królewskiej, której imperium powierzyło pustynną planetę…

Wadi Rum – urokliwy zakątek pustyni, na którym nakręcono wiele filmów.

Wadi Rum – urokliwy zakątek pustyni, na którym nakręcono wiele filmów.

Foto: Fot. H. Kozieł

– Kiedyś tutaj nie było granic. Z tego placu w Ammanie swobodnie można było pojechać do Mekki, Bagdadu czy Damaszku – opowiadał nasz przewodnik Samir. Teraz te czasy wydają się być zamierzchłe. Można jednak odnieść wrażenie, że czuć u Jordańczyków tęsknotę za nimi. Nad Akabą powiewa wielka flaga arabskiego powstania z 1916 r. Wówczas nie udało się zbudować wielkiego państwa arabskiego. I z różnych przyczyn niemożliwe jest to też teraz. Gdy patrzymy na mapę Bliskiego Wschodu, zwraca uwagę to, że wiele granic to proste, geometryczne linie przecinające pustynie. Ustalano je, dzieląc mandaty Ligi Narodów po I wojnie światowej. Często owe granice przedzielały poszczególne plemiona i klany. Często też bywały mało szczelne – Beduini nie przywiązywali do nich większej wagi. Dzisiaj nie da się jednak ich zmieniać bez wywoływania wojen. Możliwa jest jednak głębsza współpraca między państwami regionu. Obalenie reżimu Asada w Syrii daje nadzieję na to, że jedna z bliskowschodnich granic – syryjsko-jordańska – będzie dużo mniej dzieliła ludzi. Promowane przez administrację Trumpa „Układy Abrahama” (przewidujące normalizację relacji państw arabskich z Izraelem) również mogą być krokiem w kierunku większej integracji regionu.

Na pace toyoty

Wadi Rum to pustynna dolina położona w pobliżu Akaby. Znana jest przede wszystkim z pięknych krajobrazów urozmaiconych fantazyjnymi formami skalnymi. Od lat przyciąga ona filmowców. Kręcono tutaj m.in.: „Lawrence’a z Arabii” (na tych terenach rzeczywiście działał Lawrence i atakował pobliską kolej hidżaską), „Czerwoną planetę”, „Marsjanina”, „Prometeusza”, „Wszystkie pieniądze świata” czy „Wroga numer jeden”. Plakaty reklamujące te filmy wiszą w kafejce przy centrum turystycznym Wadi Rum. Jest tam też sklepik z pamiątkami i lokalnym rękodziełem. Sprzedawczyni ubrana w czarną burkę zakrywającą całe ciało (pozostawiającą tylko pasek na oczy) zwraca uwagę na rzeźby robione przez beduińskie kobiety z aluminiowych puszek po napojach. W pobliżu centrum stoi rząd toyot hilux – picki-upów chętnie wykorzystywanych przez mieszkańców pustyni. (Nazywano je „ulubionymi samochodami Państwa Islamskiego”, a korzystały z nich również różne grupy zbrojne w Syrii, Iraku, Afganistanie, Libii czy Somalii. I nic dziwnego, bo te wozy mają reputację bardzo wytrzymałych aut, świetnych na warunki pustynne). Beduini wożą nimi turystów na pustynię. Samochód, którym mnie wieziono, na pewno nie miał badania technicznego ani żadnego. Nosił ślady stłuczek, a za kierownicą siedział chłopak wyglądający na 14 lat. Pod koniec jazdy cicho się modliłem, by nie dachował. Dałem mu jednak hojny napiwek.

Skarbiec w Petrze, czyli grobowiec nabatejskiego króla Arestesa IV. Ta budowla stała się bardzo znan

Skarbiec w Petrze, czyli grobowiec nabatejskiego króla Arestesa IV. Ta budowla stała się bardzo znana m.in. dzięki filmowi „Indiana Jones i ostatnia krucjata”.

Foto: Fot. H. Kozieł

Jeden z przystanków dla beduińskich toyot obejmował małe zgrupowanie wielbłądów. Beduini pozwalali bezpłatnie robić zdjęcia tym zwierzętom, licząc na to, że zrobią interes na tych, którzy zdecydują się przejechać na tych „okrętach pustyni”. Kolejny przystanek – przy skale Lawrence’a – beduińskie namioty. W nich palenisko, na którym grzeje się imbryk z herbatą. Herbata była z dodatkiem szałwii pustynnej i świetnie smakowała. Beduińscy gospodarze oferowali na sprzedaż paczki z szałwią, mydło z oślego mleka, różnego rodzaju naturalne kosmetyki, przyprawy i rękodzieło. I w sumie kupować u nich lepiej niż w wielkich turystycznych sklepach…

Generalnie Jordańczycy – tak jak niemal wszyscy Arabowie – mają dużą zdolność do handlu. Problem jednak w tym, że teraz nie za bardzo komu mają sprzedawać towary na swoich straganach i w sklepikach. Ruch turystyczny jest słaby. Może zakończenie wojny izraelsko-irańskiej go nieco ożywi? Naprawdę nie ma się czego bać! Warto ten kraj zobaczyć!

Gospodarka światowa
Rekord indeksu S&P 500
Gospodarka światowa
Najgłębszy spadek zysków chińskiego przemysłu od siedmiu miesięcy
Gospodarka światowa
Lutnick: Umowa handlowa USA z Chinami sfinalizowana
Gospodarka światowa
Shell rozważa przejęcie BP. Megafuzja paliwowa na horyzoncie
Gospodarka światowa
Nastroje niemieckich eksporterów ucierpiały z powodu groźby taryf
Gospodarka światowa
Londyn może czekać wielki exodus bogaczy