Gdy nad frontem latają atomówki mało kto zwraca uwagę na strzały a karabinu. Na początku sesji w Europie dyskontowano tylko jedną wiadomość. Po dramatycznej środowej sesji na Wall Street, przeceniającej główne indeksy o ponad 4%, mało kto spodziewał się nagłej zmiany nastrojów na globalnych rynkach. Większość azjatyckich parkietów odnotowała zniżki indeksów. Oczekiwania względem tych w Europie były podobne. Tu jednak pojawia się kolejna interwencja władz USA. Amerykański FED działając w porozumieniu z bankami centralnymi Eurolandu, Japonii, Szwajcarii i Kanady udostępnia rynkom pieniężnym około 250 miliardów dolarów dodatkowego kredytu, z czego 180 przypada na USA. Krótkoterminowe rynkowe stopy procentowe dla pożyczek międzybankowych w dolarach w kilka chwil spadły z ponad 5% do mniej niż 4%.
Po serii spadków, które od początku września przeceniły indeksy paneuropejskie o ponad 10% rynki były skrajnie wyprzedane. Impulsu nie przerwała żadna poważniejsza korekta. Nic więc dziwnego, że znalazło się sporo chętnych czekających tylko sygnału dającego potencjalną szansę na odbicie. Za taki uznano determinację FED do ratowania systemu finansowego przed krachem. Co istotne, wraz z nowym zastrzykiem gotówki, amerykańskie władze monetarne dały do zrozumienia, że wpompują w system tyle dolarów ile tylko będzie trzeba.
Reakcja Europejczyków była łatwa do przewidzenia - wzmożony popyt na akcje. Biorąc jednak pod uwagę skalę uprzednich spadków, to wzrosty można było uznać za co najmniej skromne. Uaktywnili się ci inwestorzy, którzy boją się przegapić dołek notowań upatrzonych wcześniej walorów, czyli łowcy spadających noży. Popyt był selektywny. Na głównych parkietach na każdą spółkę która traciła na wartości przypadały dwie które notowały plusy. Na wycenie zyskiwała większość banków i firm ubezpieczeniowych. Po tym jak zostało potwierdzone przejęcie HSBC przez Lloydsa akcje tego pierwszego poszybowały o ponad 50%. Inne europejskie banki, takie jak Societe Generale, czy Credit Agricole, notowały solidne wzrosty. Indeksy sektorowe grupujące instytucje tej branży w połowie sesji zyskiwały grubo ponad 1,5%. Za część tego wyniku jest odpowiedzialna bardzo duża zmiana w wycenie HBOS. Popyt na akcje europejskich spółek zajmujących się ubezpieczeniami był już zdecydowanie słabszy.
Perspektywa zatrzymania spadku cen surowców pomagała spółkom wydobywczym. Z kolei raport z rynku brytyjskiego, obrazujący wzrost sprzedaży detalicznej w sierpniu, wspierał wyceny detalistów nie tylko na Wyspach. W branży samochodowej dyskontowano postęp rozmów prowadzących do objęcia kontroli nad Volkswagenem przez Porsche. W kalendarzu brak było poważniejszych publikacji danych makroekonomicznych dotyczących Europy. Obraz rynków europejskich przed rozpoczęciem handlu na parkietach w Nowym Jorku wskazywał na lekką poprawę nastrojów - wyczekiwanie i nadzieję. W godzinę później zamieniły się w rozczarowanie.
Rynki na Wall Street przyjęły informację o kolejnej interwencji FED zdecydowanie chłodniej niż Europejczycy. Po dużym wzroście na otwarciu główne indeksy rynku w USA przejawiały wyraźne oznaki nieufności co do dalszego rozwoju sytuacji. Kopiujący zachowanie Amerykanów Europejczycy stonowali więc swoje apetyty na aktywa udziałowe. Delikatna korekta przeceny z ostatnich dni przerodziła się w kolejną sesję impulsu spadkowego. Negatywną wymowę sesji potęguje fakt braku wpływu działań władz monetarnych na wyraźną poprawę nastrojów na rynkach. Pomimo kolejnych kół ratunkowych giełdy nadal toną.