Wczorajsza sesja w Stanach zakończyła się wzrostem tamtejszych indeksów. DJIA zakończył dzień nad poziomem 12000 pkt., co przy fanfarach i trąbach odnotowano w każdym niemal serwisie. Czy wzrost jest uzasadniony? Dane makro faktycznie są niezłe, ale przecież nie one generują samodzielnie zwyżkę cen. Poza tym warto pamiętać, że rynek już wie, że początek roku w gospodarce amerykańskiej będzie niezły i dalsza jego część również. Zaskoczeniem może być jedynie fakt, że będzie to aż tak niezły. To może podnieść wyceny o kilka procent, ale nie wpływa na fakt, że ogólnie dobre publikacje nie są zaskoczeniem, a więc ich wspierający charakter nie może być przeceniany.

Ze zwyżką nie ma się co spierać. Ostatnie trzy sesje pokazały, że jak się chce, można ograniczyć pole widzenia, bądź nagiąć nieco rzeczywistość. W tym naginaniu pomagają media, które w sytuacji wzrostu ceny nie wspominają o czynnikach, które w danym dniu przeszkadzały. One nie tłumaczą zmiany cen, a przecież po mediach oczekuje się, że będą tłumaczyły „dlaczego”. Ta wiedza jest potrzebna, gdyż po pierwsze buduje się złudne nadzieje, że zmiany cen na rynkach są wyrazem racjonalnych mechanizmów, które prowadzą do innej myśli (i to jest „po drugie”), że znajomość tych mechanizmów sprawi, że w przyszłości pojawienie się tego samego czynnika będzie wiązało się z podobnym zachowaniem cen, co ma ułatwić osiągnięcie zysku. Pamiętajmy, że przekaz medialny tłumaczy to, co się już wydarzyło. W trakcie dnia istnieje multum informacji i dobrych i złych. Zmiana indeksów sugeruje, które wybrać przy opisie sesji.