W poniedziałek nawet nie próbowano jej zamknąć, ale już we wtorek pojawił się popyt, dzięki któremu ceny podchodziły w okolicę poniedziałkowego maksimum. We wtorek popyt okazał się za słaby i luka nadal była widoczna. W środę ponownie popyt próbował, ale po raz kolejny niewiele z tego wyszło. W czwartek sytuacja była podobna. Wprawdzie ceny wyszły nad środowe maksimum, a później nawet doszło do dotknięcia piątkowego minimum, ale nie udało się podnieść cen wyżej i te powoli spadały. Do czasu.
Przełomem okazała się informacja o tym, że EBC we współpracy z największymi bankami centralnymi przeprowadzi trzy operacje płynnościowe w dolarach. Reakcja rynków była niemal huraoptymistyczna. Ceny wyskoczyły w górę, a luka została zamknięta i wzrost był kontynuowany. Ceny zaszły tak wysoko, że osiągnięta została linia spadkowa. Nie udało się jej pokonać. Wczoraj ponownie próbowano,?ale i tym razem popytu nie wystarczyło. Nawet lepsze od prognoz dane o nastrojach amerykańskich konsumentów nie były w stanie wykrzesać odpowiedniego zapału.
Zatrzymanie wzrostu na linii trendu może oznaczać, że nadal ona działa jako poziom oporu. Ja linie trendu uważam za miękkie narzędzia. One są pomocne w określaniu kierunku zmian rynku, ale same w sobie nie nadają się do tego, by być podstawą działań. Już sam fakt istnienia odwiecznej dyskusji, jak należy, a jak nie należy ich kreślić sprawia, że dużo tu subiektywizmu.
Punkt działania nie jest wyznaczony sztywnym warunkiem, który jest czytelny dla każdego, ale uzależniony jest od tego, jak ktoś wyznacza linie. Czy je opiera na cieniach czy tylko korpusach, a może tylko na cenach zamknięcia. Sygnały, które są podstawą działania, muszą być jasne i precyzyjne. By w każdej sytuacji nie było wątpliwości, czy sygnał jest czy go nie ma. W tym wypadku nie sama linia jest tu ważna, ale poziom lokalnego szczytu. Tak się składa, że najbliższym lokalnym szczytem, którego pokonanie potwierdzi przełamanie linii spadkowej, jest maksimum z 8 września. Popyt nie ma łatwego życia, ale to przecież nie jest trend wzrostowy.