Fed po dwudniowym posiedzeniu Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) rozpoczyna kolejny program mający na celu wsparcie gospodarki amerykańskiej. Takie wsparcie jest konieczne, gdyż istnieje, zdaniem FOMC ryzyko dalszego pogarszania się wzrostu. Nie będzie to program podobny do dwóch poprzednich, które polegały na skupie papierów na rynku oraz powiększaniu ich stanu posiadania przez bank centralny. Teraz ma to polegać na skupie obligacji długoterminowych (zapadalność od 6- do 30 lat) za środki pochodzące ze sprzedaży posiadanych już obligacji krótkoterminowych (do 3 lat).  Kwota zamiany ma wynieść 400 mld dolarów, a cała operacja ma trwać do czerwca 2012 roku. Decyzja nie była podjęta przy wsparciu wszystkich członków komitetu. Trzech z nich (Richard Fisher, Narayana Kocherlakota i Charles Plosser) zgłosiło swój sprzeciw. O co chodzi? Fed ma intencje podtrzymać jak najdłużej długoterminowe stopy procentowe na możliwe niskim poziomie. Czyni to na bazie obecnego portfela obligacji. Fed nie może po prostu wdrożyć kolejnego programu luzowania ilościowego, jak czynił to wcześniej, gdyż teraz realnym zagrożeniem jest inflacja. Zmiana papierów znajdujących się już w posiadaniu Fed to operacja wykonywana na podobieństwo podobne z 1961 roku. Problem w tym, że wobec wcześniejszej istnieje wiele wątpliwości, czy przyniosła jakikolwiek skutek. Zresztą już w swoim wystąpieniu pod koniec sierpnia Ben Bernanke zastrzegł, że możliwości banku centralnego w kontekście wpływu na realną gospodarkę się kurczą, a piłeczka należy po stronie polityki gospodarczej prowadzonej przez administrację rządową i Kongres. Nikt zatem specjalnie nie liczy na spektakularne efekty wczorajszej decyzji. Być może ma być to jeden z czynników utrzymujących gospodarkę na powierzchni, ale nie ma tu złudzeń co do tego, że decyzja Fed będzie dla tej gospodarki impulsem.

Rynek akcji zareagował na tą wieść spadkiem cen. Indeksy straciły na wartości 2-3 proc. Do tego dochodzi chiński wskaźnik PMI dla przemysłu, którego wstępna wartość pokazuje spadek. To wszystko sprawia, że dzień dziś zaczniemy spadkiem cen, a więc odejdziemy od linii trendu spadkowego. Wczorajszy flirt z jej poziomem nie miał znaczenia. Nie został pokonany szczyt z ubiegłotygodniowego czwartku. Dziś będzie to jeszcze trudniejsze.